Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2023

Nużeniec

Wkrótce po powrocie z Dominikany (Boże Narodzenie 21') coś dziwnego zrobiło mi się z oczami, że mocno kłuły, szczególnie, kiedy spoglądałam na boki. Myślałam, że przejdzie, ale było coraz gorzej i w końcu, jak raz w Tłusty Czwartek 22', który był też dniem początku wiadomo czego, poszłam do mega przemądrzałego i wprost patologicznie zblazowanego okulisty. Orzekł, że to od suchego powietrza w mieszkaniu. Czy on aby na pewno żyje w tym samym matriksie, co ja? Tu się kupuje osuszacze powietrza do mieszkań. Tu się myje z grzyba i porostów ściany domów. No nic. Oddzielnie, zdawało by się, coś dziwnego urosło mi na prawej skroni (lewa trzyma się lepiej). Najpierw wyglądało niewinnie, jak krostka, ale nie znikło, rozrosło się i zaczerwieniło okolicę. Też liczyłam, że samo mi zniknie, bo przecież nienawidzę chodzić do lekarzy, ale w końcu trochę się przejęłam i pojechałam do ostatniego przejętego pandemią chirurga, żeby mi to wyciął. Przebadanie wycinka wykazało, że to nic groźnego

Lustro

Chyba nie pisałam jeszcze o chudnięciu.  Jakoś w pandemii zaczęłam przybierać na wadze. Na początku pewnie zajadałam stres, bo, nim zachorowałam po raz pierwszy, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że to nie będzie dla mnie nic aż okropnego, bałam się. Nie samej korony, tylko tego, czego nam nie mówią, co to tak naprawdę jest, czego się trzymać, w co wierzyć, na ile jest ona śmiertelna, jakie ma prawdziwe skutki i reminiscencje. Szkoda, że nie słuchałam jeszcze wtedy zwariowanych Wglądów duchowych, albo ich następców, miałabym większy dystans. Julia bagatelizowała sytuację, ale znów za bardzo, a z drugiej strony (co za niekonsekwencja) bombardowała mnie stale informacjami ze świata, tylko zwiększając mój stres. Zboczyłam z tematu. W każdym razie jadłam. Nie kompulsywnie, ale. A porobiło się tak, że jedząc śniadanie, takie typu kromka chleba, masło, ser, warzywa, jajko i potem obiad typu warzywa z patelni i ryż, albo pierogi i z rzadka kolację (no i wino, bądźmy uczciwi, wino musi być) tyła

Lenormand

Wróżę z kart Lenormand. Nie wiem, czy pisałam. Maria Anna Lenormand żyła we Francji w czasach rewolucji i potem Napoleona. Od zawsze miała zdolności prekognicyjne, więc rodzina szybko wysłała ją do klasztoru. Z którego jeszcze szybciej ją usunięto, ponieważ wywróżyła coś tam matce przełożonej, sprawdziło się i siostry wpadły w panikę.  Szczęśliwie - doczekawszy pełnoletniości odziedziczyła spadek, dzięki któremu mogła otworzyć księgarnię. Księgarnia ta była przykrywką dla wróżenia. Sławę i protektorat uzyskała przepowiedziawszy Józefinie, tej od Napoleona, że zostanie cesarzową, kiedy jeszcze nic tego nie zwiastowało. Nawiasem mówiąc, Robespierowi wywróżyła szafot i też, jak wiemy, trafiła. Dzięki poplecznictwu Józefiny i jej zauszników, ilekroć oskarżano ją o czary, albo o szpiegostwo, szybko wychodziła z więzienia. Wróżyła carom, arystokracji, wszystkim tuzom ówczesnej Europy. Zmarła pozostawiając pokaźny majtek, bezdzietnie. Spadkobiercą został jej siostrzeniec, zagorzały katolik

Niunia, Borne, wieś

Niewyspana (budziłam się, leżałam bezsennie i inne takie, bez sensu), zagoniona i zestresowana, pobiegłam przedwczoraj z Fifi na poranny spacer. Przyjechała winda z trzema letniczkami. Ja już łee, bo świadoma, że młoda będzie się na nie rzucać, w sensie skakać, żądać przytuleń i głasków. Wymusza to przeprosiny, tłumaczenie i ogóle interakcje, na które kompletnie nie miałam siły. Te tam ti ti ti, do pieska, Falka w amoku, ja stoję, gapię się w podłogę i czekam na parter. Z reguły jestem bardzo miła, uśmiecham się do ludzi, mówię im miłe rzeczy i tak dalej, ale akurat nie po tej fatalnej nocy i nie tego dnia. Czy auto zostanie naprawione, żebym mogła bezpiecznie jechać na ranczo? Czy Julia zdąży z nim wrócić tak, żeby na czas zawieźć Falkę do wety? Bo co z tą jej złą biochemią? Może jednak będę musiała na ostatnią chwilę jechać do wety taksówką? Jechać trzeba koniecznie, bo tam się rezerwuje wizytę ho, ho na przód, a odwoływanie, to też cała procedura. Czy taksówkarze godzą się w ogóle

Kłody i konary

Zaraz po Alpach H. wrócił PKP do Kgu, ponieważ bardzo chciał uczestniczyć w urodzinach kolegi. Jeszcze jego rower został we Wro. Albo M. go przywiezie, albo ja zahaczę o Wro podczas wyprawy w Izery. Właśnie, Izery. Zaplanowałam czterodniowy wyjazd do Świeradowa w pierwszej połowie sierpnia. Zabukowałam noclegi w Apartamentach Pod Gondolą, wpłaciłam zaliczkę. Trochę głupio, że R. prawdopodobnie by nie było, bo noga, no ale. Nie mogę oglądać się na innych. Muszę zawsze działać swoim trybem, tego już się nauczyłam. Tymczasem kłoda pod nogi spadła z nieoczekiwanej strony, bo naraz matka spontanicznie postanowiła zapisać się na wielkie dwudniowe badania lekarskie w prywatnym szpitalu w Pile. Znaczy, nic jej nie jest bardziej, niż przystało na starszą osobę. Co więcej, nie tak dawno zarzekała się, że więcej już nie będzie robić sobie żadnych -skopii, bo to takie inwazyjne i w ogóle. No ale mój brat, za moją sugestią, zaczął przelewać jej pieniądze. Co dwa miesiące 10 tys. A matka, skoro

Kanały

Moja prośba była dość okrutna, ponieważ dla Julii 9 rano, to jest skoro świt, a co dopiero jakaś 6. No ale do Grzybnicy jedzie się ponad godzinę i ponad godzinę wraca, tam spędza się średnio dwie (lub dowolnie dużej), a o jakiejś trzeba też otworzyć sklep, szczególnie, że sezon. Takoż pojechałyśmy. Z Farfulcem, bo H. był nadal u T., więc żeby pies zaliczył przy okazji porządny spacer. Kiedy dotarłyśmy, była mini mżawka, ale zaraz ustała i miło. Zaczęłyśmy od śniadania. W kręgach są dwa stoły piknikowe pod gołym niebem i wiata z trzecim, tam siadłyśmy. Tradycyjnie wzięłam kosz piknikowy, termosy, talerzyki i tak dalej. Lubię jeść śniadanie w Grzybnicy, zawsze jest fajnie. Zostawiłam śniadające dziewczyny i poszłam do tego kamienia, na którym kiedyś zostawiłam fluoryt. W ostarę chyba. Był czas, że go omijałam, jako dziwny. Był czas, że budził moją niechęć lub obawę, po wizji I. (woda, gwałtowna śmierć, wisielec?, miecz, skarby). Był ten raz wiosną, kiedy poczułam od niego wielką falę

Przegięcie

 Niby nie zmęczyłam się tym wyjazdem fizycznie, ale wróciłam w bardzo średniej formie. Przede wszystkim konkretnie przeziębiona, ale też jakby rozdarta, bo co prawda czułam, że należało pomóc M., ale z drugiej strony... Dualizm. Pojechałam, bo uważałam, że przyda się moja pomoc i przydała się. K. jednak nigdy nie wystąpił przeciwko mnie, a ja, czynnie wspierając M., stałam się we własnych oczach nielojalna wobec niego. Nie fair. Choć go nie lubię i to z M. się przyjaźnię, nie z nim. Wrócił, przeczytał kartkę pozostawioną na stole, próbował dzwonić do M., potem do jej rodziców. Do nas na szczęście nie. Miotał się między rozczarowaniem, a wściekłością. Wygląda na to, że bardziej zdenerwowała go utrata statusu (w sensie: miałem seks, uprane, ugotowane), niż konkretnie utrata M.  Jadłam dużo witaminy C i starałam się poukładać z tematem toruńskiej interwencji, ale nie mogłam prawdziwie się zdystansować, bo jednocześnie M. bardzo dużo do mnie pisała, gorąca linia non stop, wiadomo. Punkt pr

Dąb

Miłe mirki poprzynosiły tobołki, a M. jęknęła, że ale ten wór z puszkami, to K. Bo robił zapasy gdy była pandemia, a że się nie przydało, zabierał potem po trochu w trasy. No i teraz co? Miałyśmy jeszcze co prawda w planie nocleg w starym mieszkaniu, bo w nowym M. ma tylko jedno łóżko, ale wór z puszkami musiałybyśmy specjalnie wieźć tam taksówką. Yy. M. stwierdziła, że wywalmy, bo i tak nie zje jakichś mielonek, fasoli i szprotek. Mi było żal, nie lubię wyrzucać jedzenia, więc zaproponowałam, żeby dać je mirkom. Widać, że siłownia jest ich drugim domem, więc jak znalazł. Tak też się stało. Ojoj, jaka zrobiła się z tego afera. Ale to potem. Tymczasem poszłyśmy po zakupy do Pepco, bo nowe mieszkanie M. nie miało wielu podstawowych sprzętów. Na przykład czajnika. Właściciel rzekł, że przestał je dawać od czasu, jak jeden z lokatorów gotował w swoim skarpetki. Bo chciał, żeby były śnieżnobiałe. Nie było też zasłon w oknach, suszarki do naczyń i tak dalej. Słowem - zakupy. Po ich p

Pakowanie

M. do później nocy pakowała rzeczy, które na razie nie są jej potrzebne, typu zimowe ciuchy. Rano przyjechali jej rodzice, przywieźli rzeczy K., które u nich zalegały, a te spakowane zabrali. Bo mieszkają nie bardzo daleko od Torunia, M. średnio raz na miesiąc - dwa ich odwiedza, a jej nowe mieszkanie jest tak bardzo mini, że w zasadzie to patodeweloperka. Zaraz zabrałyśmy się za robotę. Trochę takie, no, niezręczne to było. Grzebać komuś w szafkach, składać K-owe majtki, skarpety (M. zabierała komodę, w której była jego bielizna). Owijałam talerze i kubki, układałam w pudłach kasze, mąki, M. co chwila uściślała: "To zostaw, to jego", "To pakuj, to moje". Nie płakała, ale mówiła, że gdyby była sama... Typowe ogólnie, ale mało zrozumiałe dla mnie, że mówiła o K. tylko w zły sposób. W końcu spytałam, czy chce mi powiedzieć, że w ogóle nie zna się na ludziach? Że przez 2 lata żyła z człowiekiem, który nie miał żadnych zalet? Przecież nie musiała, nie dryfowali na t

Barszcz Sosnowskiego i Hoper

Młody wybierał się zaraz w Alpy, a ja po kradzieży miałam chwilowy opór nawet przed wchodzeniem do sklepu,   więc troszkę z nim wagarowałam. Po JuJing mi przeszło, ale był taki moment, że wymyślałam preteksty, żeby tu być jak najmniej. Na tej fali pojechaliśmy na od czapy wycieczkę w stronę Trzebiatowa. Chciałam pokazać H. alternatywne dróżki na zachód od Kgu. Te wszystkie Karcina oraz Głowaczewa. Eksplorowałam je gdy Julia czytała pod gruszą w Gosławiu. Na wysokości osady Głąb sto dwójka przecina nikogo nie obchodzącą, zarośniętą rzeczkę Dębosznicę. Po prawej (jadąc z Kgu) mija się zjazd do zajazdu, który trochę spłonął, a potem się zawalił, została tylko część murów. Po drugiej stronie jest bezpł. parking i powstaje wypasione gospodarstwo agroturystyczne ze stawami. Stanęliśmy tam, bo chciałam zobaczyć, jak z nim jest, tak na moich oczach rośnie, co jadę na cmentarz do Trzebiatowa, bardziej jest okazałe. Poza tym samo tamto miejsce jest dziwne. Atmosfera gęsta. Zapuszczone, pełne ś

Pochód jednorożców

Czułyśmy się tak fatalnie, że zdecydowałam się umówić nas do JuJing. Bo znów gdzieś wyjeżdżać, bez sensu. Julii wzięłam masaż gorącymi kamieniami, który miałam poprzednio (ten prezent od V. i M.), a sobie zamówiłam Chiński Pałac. Szczerze? Załatwił mi jedną sprawę i za to jestem JuJing bardzo wdzięczna, popłakałam się nawet, natomiast żeby mnie to ładnie podniosło energetycznie, to nie. Właśnie, ta sprawa. Rety. Tegoż trzynastego, już po obejrzeniu nagrań z kradzieży, poszłam do Wieży, a tu zaraz dziwny ruch na uliczce przed. Wóz strażacki, policja. Wychyliliśmy się z H. przez kuchenne okno i hm, bo palimy się może, albo coś? Starszy facet z rowerem gorączkowo tłumaczył coś strażakom, po czym wszedł z nimi do klatki, a z wozu wyciągnęło się bocianie gniazdo i podjechało ze strażakiem na balkon pod nami. Pan funkcyjny wszedł. Wozy strażackie po pewnym czasie odjechały, karetka też. Auto policyjne stało aż do nocy. Rzecz jasna musiałam dowiedzieć się wszystkiego możliwie dokładnie.

Wina i kara

Co Wy, absolutnie, nie przyznałam się. Otrząsnęłam się z szoku, wyciągnęłam ze skarpety pieniądze i natychmiast ubłagałam (no dobra, Julia błagała) zaufanego człowieka z Gdańska o jak najszybsze zrobienie nowych pierścionków w rozmiarach 19', 20' i 21'. Normalnie czeka się tam dobrze ponad miesiąc, ale Julia opowiedziała panu szczerze, co i jak i firma się spięła. Większy problem z paletą. To jest idiotyczne, ale sami Państwo znają takie akcje z życia. Typu, że skradziono portfel, a większą stratą są dokumenty, niż kasa, albo zdjęcie dziadka, jedno jedyne, które się w nim nie wiedzieć po co nosiło. Albo, że sam portfel był darowany przez przyjaciółkę, której już tu nie ma. Nawet przeszłam się potem po parku zaglądając do śmietników, ale gdzie tam, przepadła paleta. A jeśli rzecz ma się nie wydać, muszę ją mieć, identyczną. Okazuje się, że tego modelu, który mam, nikt już nie robi. Jest to podróbka firmy AIM, ale się różni, a ta firma podróbkowa już nie żyje. Kupić z dru

Monitoring

 Przeszukałyśmy bazowe miejsca, ale daremnie. To mały sklep, a ekspozytor ma 20x30 cm mniej więcej, więc to też nie igła w stogu siana. Poza tym złoto wędruje tylko na trasie kasa - gablota - kasa, gdzież indziej by miało. Trzeba było sprawdzić monitoring. Ostatnio dałam się wrobić w przerobienie dwóch bransoletek z muszelkami na naszyjnik na gumce. Okropna to była robota, palce w kleju, nienawidzę. I więcej zamieszania, niż zysku, po prostu chciałam być miła. Naszyjnik wisiał i czekał na odbiór, po czym przepadł. Kamień w wodę. Prawie na pewno go nie przekładałam. Za tani był, żeby ktoś się połaszczył, chyba, że jakiś kleptoman. Te same miejsca przeszukałyśmy iks razy, bo głupio by było, szczególnie, że muszelkowe bransoletki były przyniesione przez klientkę, nie nasze. Sprawdziłyśmy monitoring - nikt nie wziął. Były, były, nie. Co się okazało? Szansą jedną na milion strąciłam je podczas zamiatania, a one wpadły do małej kieszonki poncha, które miałam przewieszone przez oparcie fotela

Paleta

13.07.23 po dwunastej przyszła stała klientka, taka, która zachodziła tu jeszcze za panowania mojej matki. Zawsze ogląda niedrogie klipsy, czasem coś kupuje. Tym razem przyprowadziła przyjaciółkę i bardzo długo oglądały poncza. Przymierzyły chyba wszystkie, jakie mam, a przy okazji połowę anielskich spodni i tak dalej. A może by tę bluzkę, zamiast tamtej tuniki? Ciuchy mam, bo odkąd Julia zamknęła swój sklep, próbujemy opchnąć je tutaj. Śliczne są, nepalskie, więc często w nich chodzę, czym zachęcam. Podczas ich bytności, która trwała z godzinę, wpadła też Agnieszka. Taka nasza kołobrzeska znajoma, która jest na rencie. Kiedyś była cukierniczką. Czasem ma ataki depresji na tyle silne, że ląduje w psychiatryku na dłużej, a normalnie, to chodzi tam co rano na terapie grupowe, a przez resztę dnia się buja. Często nas odwiedza, żeby posłuchać kojącej muzyki, wypić kawę, albo żebym jej powróżyła z kart Lenormand, które zawsze mówią to samo - że jej aktualna sympatia jest do niczego i kręc

Z cyklu "Jest takie miejsce". Zagroda

Wróciliśmy, V. i M. pojechali, a za to przyjechały zielone włoskie orzechy na nalewkę. Julia zamówiła je już dawno temu i dostawałyśmy od pana farmera powiadomienia, zdjęcia, jak rosną. Fajne to było. Wreszcie przyszły i zaraz nastawiłyśmy cztery słoje. Julia gorąco wierzy, że wszystkie dolegliwości świata da się rozwiązać odpowiednią dietą i bez przerwy wymyśla, jak powinnam się odżywiać, żeby zakończyć jelitowe kłopoty. Jedną z dróg są lecznicze dawki orzechówki. Miewała dziwniejsze pomysły, typu mumio . W ogóle, Julię zmęczyła moja nieobecność. Samodzielne obskakiwanie sklepu, wynajmów i spacery z Falką. Autentycznie nie wyglądała dobrze. Zdecydowałam, że trzeba ją szybko odpocząć i zorganizowałam dwudniowy pobyt w siedlisku . Tu, blisko Kgu, żebym mogła być z nią w niesklepowych godzinach. Zadzwoniłam do właściciela, rezerwując bezpośrednio dało się trochę obniżyć cenę. Niektóre obiekty dają zniżkę, jeśli nie muszą płacić haraczu Bookingowi, ale to raczej te mniejsze, pensjonaty, k