Monitoring

 Przeszukałyśmy bazowe miejsca, ale daremnie. To mały sklep, a ekspozytor ma 20x30 cm mniej więcej, więc to też nie igła w stogu siana. Poza tym złoto wędruje tylko na trasie kasa - gablota - kasa, gdzież indziej by miało. Trzeba było sprawdzić monitoring.

Ostatnio dałam się wrobić w przerobienie dwóch bransoletek z muszelkami na naszyjnik na gumce. Okropna to była robota, palce w kleju, nienawidzę. I więcej zamieszania, niż zysku, po prostu chciałam być miła. Naszyjnik wisiał i czekał na odbiór, po czym przepadł. Kamień w wodę. Prawie na pewno go nie przekładałam. Za tani był, żeby ktoś się połaszczył, chyba, że jakiś kleptoman. Te same miejsca przeszukałyśmy iks razy, bo głupio by było, szczególnie, że muszelkowe bransoletki były przyniesione przez klientkę, nie nasze. Sprawdziłyśmy monitoring - nikt nie wziął. Były, były, nie. Co się okazało? Szansą jedną na milion strąciłam je podczas zamiatania, a one wpadły do małej kieszonki poncha, które miałam przewieszone przez oparcie fotela.

No dobrze, ale paleta?

Dziwnie jest tak oglądać siebie z przeszłości na monitorze laptopa, nawet, jeśli jest to przeszłość typu kilka godzin. Przyszłam, wywiozłam na zewnątrz wieszaki, poklikałam w telefon, wyjęłam złoto. Ekspozytor włożony na miejsce. Zamiatanie, mycie podłogi, przyszła Julia, kawa, klientka, klientka, robię bransoletkę, klientka. Przewińmy do przodu. Stop. O szesnastej już nie ma palety. Do tyłu, nie ma, do tyłu, nie ma, do tyłu, jest. Zawężanie czasu. Jeszcze. Jeszcze. Po dwunastej wchodzą starsze panie, wchodzi rodzina z dziećmi, wchodzi Agnieszka. Jest paleta. Przewiń do przodu może. Nie ma. Kurczę. Jeszcze raz, do Agnieszki przewiń.

O boże.

Widziałaś w ogóle, że ten facet był? Ja go nie widziałam w ogóle. Taki był kipisz, że totalnie nie zwróciłam uwagi, a przecież tyle czasu był w sklepie.

Na facetów bez kobiet, pojedynczych, parami, grupkami, zawsze mam zoom. Raz, że wchodzą tu dużo rzadziej, niż babki, dwa, że z reguły po coś konkretnego. Takie: "Od razu zapytam, ma pani...". Ale ten wszedł razem z kobietą i dziećmi, więc przyjęłam pewnie, że jest z nimi, znudzony tatuś, który czeka, aż dzieci wybiorą kamienie i natychmiast wyrzuciłam go z głowy. Nie wiem. Po prostu go nie widziałam, mój mózg go nie zarejestrował. Julia widziała, uznała, że przyszedł z rodziną i olała.

Tymczasem monitoring pokazał, że pan w stroju typowego turysty oraz w czapce z daszkiem, mniej więcej osłaniającej twarz przed kamerami, spokojnie i na luzie kręcił się po sklepie. Najpierw podszedł do złota, ocenił, co jest, potem oglądał srebrne kolczyki na środku, to, tamto. Znów podszedł do złota, ale akurat Agnieszka też podeszła, więc się odsunął. Znów podszedł. Wcisnął się w przejście między ladami i odsunął szufladę. Julia była wtedy na zewnątrz z kobietą, która wybierała chustkę, ja stałam za ladą i gadałam z drugą. Lekko odwróciłam się w stronę faceta, więc zasunął szufladę i znów się odsunął. Kobieta z dziećmi zapłaciła i wyszła. Agnieszka oglądała srebrne zawieszki tyłem do całego świata. Facet ponownie wsunął się między lady, spokojnie otworzył szufladę...

Która bezwzględnie powinna być zamknięta, o czym matka przypominała mi tak z milion razy, ale to strasznie upierdliwe, sięgać po klucz do burka, otwierać, zamykać, chować klucz, więc od dawna tego nie robię.

...wyjął ekspozytor, przytulił go do piersi, wywinął się tyłem do Agnieszki, która właśnie się odwracała i wyszedł. Minął Julię zajętą poprawianiem ubrań na wieszakach, odsunął paletę od siebie, żeby ocenić łup, przekroczył drzwi pasażu i rozpłynął się w tłumie. 

Tak po prostu.

Jakieś 12 tysięcy, licząc cenę zakupu, nie sprzedaży. Bo mi się nie chciało zamykać szuflad.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń