Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2023

Dysforia postkoitalna

Nim poznałam Julię, przez niedługi czas bujałam się, niezobowiązująco, z chłopcem, który pracował jako tłumacz. Trochę pisał (kiepsko). Żenowało mnie, kiedy przesyłał mi do recenzowania swoje opowiadania fantasy. Naprawdę, wyrzucić, napisać na nowo. Nie było nawet do czego odnieść uwag krytycznych, tak to było złe. Wymigiwałam się ogólnikami. To było jeszcze we Wro. Umawialiśmy się u niego, kawałek za Sky Tower, kiedy jego żona była w pracy. Mieli taki problem, że ona unikała współżycia. Kokietowała go, inicjowała zbliżenia, a potem naraz się wycofywała. Frustrowało go to, kłócili się, płakała. Chciała mieć dziecko, zegar jej tykał, a jednocześnie uciekała przed zbliżeniem. Szybko zrozumiałam dlaczego i do dziś mam wyrzut sumienia, że mu nie powiedziałam. Mogłam to dla niej zrobić, skoro już bzykałam jej męża. Wtedy stwierdziłam, że co mnie to wszystko obchodzi, po co mam coś robić, ratować ich. Rozmowa byłaby niezręczna, nie wiadomo, jak by zareagował, olewam, niech sobie radzą.

Recepty

Matka zapomniała leku, żadna apteka w Kgu nie godziła się sprzedać go bez recepty, znajoma poleciła jej stronę halomed.pl . Rzeczywiście to działa. Chyba nie powinno, ale jest. Od razu kupiłam sobie xanax, którego mam nadzieję nie zużyć. Żeby mi ktoś w Polsce przesłał kod na xanax tak po prostu, bo chcę, bo napisałam, że sporadyczne stany lękowe i związana z nimi bezsenność? Za receptę zapłaciłam 60 złotych, kilkukrotnie mniej, niż gdybym poszła żebrać o nią stacjonarnie. Proceder jest tak na pograniczu wszystkiego, że ciekawe, ile się utrzyma. Jeśli zatem ktoś potrzebuje "trudnego" leku na receptę, lepiej nich sobie tam kupi na zapas. Typu pigułka dzień po (ostatnio M. miała z tym jazdę).

Odwiedziny

Któregoś dnia zawitał M., mąż W. Pierwszy raz go widziałyśmy nie w teamie, dziwne wrażenie. Jakiś zjazd związkowy, apartament w 4*, kasa na drobne wydatki, impreza, medale. Napisałam toruńskiej M., że nasz kolega tu jest. Zdziwiła się, że czemu, po co, o tej porze roku i bez żony, więc wkręciłam ją na sto procent. Że jak to, nie wie? Toć tu całe miasto oblepione plakatami, reklamami, lodówki nie można otworzyć. Jest impreza - nocne płynięcie na Bornholm. Sponsoruje Black, ten energetyk. Że M. będzie płynął, przyjechał z trenerem - ratownikiem, który będzie eskortował go z łodzi (tu zdjęcie M. i kolegi, z którym był w pokoju). i tak dalej. I toruńska M. się wkręciła! Rozumiecie Państwo, nasz kolega, to słodka, tłuściutka kluseczka, dla której ruch jest tak mniej więcej na ostatnim miejscu pośród zainteresowań. Na pierwszym jest alko, golonka, alko i żeberka. I jeszcze alko do tego. I krówki. Aha, no i alko. Poza tym, że nocne płynięcie. W listopadzie. Na Bornholm. Uwierzyła we wszystko.

Darowizna

Na 6 grudnia matka umówiła notariuszkę do spisania aktu darowizny, na mocy którego dostałam sklep - w sensie lokal, metry kwadratowe. Najbardziej interesujące z całej sprawy jest to, że naprawdę o to nie prosiłam. Jasne, chciałam tego, ale absolutnie ani słowem się nie zająknęłam, bo wiadomo. Zaraz by na mnie napadła. Już i tak zdarzyło się, że, choć naprawdę jestem miła, grzeczna, układna i zgodna, wysyczała mi: "Co, już się nie możesz doczekać, aż się dorwiesz, prawda?" i inne takie. Pająki jednak same zadziałały i. Najpierw, jak dowiedziałam się od brata, miała pomysł, żeby tylko wynająć mi sklep, a moją faktyczną własnością stałby się dopiero po jej śmierci. Brat najpierw zadzwonił do mnie z pytaniem, czy w ogóle chcę formalnie przejąć interes, a potem wybił jej z głowy pomysł wynajmowania i tak doszłyśmy do idei przekazania lokalu. Nawet dała mi do wyboru, czy chcę to zrobić zaraz, czy na koniec roku. Głupio i leniwie, zagoniona sezonem, pomyślałam, że lepiej na

Nissi i inne

04.11 leniwie powędrowaliśmy wzdłuż wybrzeża na zachód, ku tajemniczemu wieżowcowi, który wyglądał, jakby przechylał się wszędzie. Tzn., oglądany z żadnej strony nie wyglądał prosto. Młodego intrygowało, co to i w związku z tym ów budynek został obrany za cel naszej wycieczki. Chodzenie nadmorską promenadą w Ajia Napa ma ten plus, że można w stroju kąpielowym i nikt się nie dziwi, bo ludzie przemieszczają się tak z hoteli na najbliższą plażę etc.  Z Musan poszliśmy na Vathia Gonia, gdzie musiałam zmusić ;-) młodego do zanurzenia się w morzu, bo źle się czuł, serce go bolało od upału, a upierał się, że po co się moczyć. Oczywiście woda pomogła, ale co się człowiek nagada... Następna była słynna Nissi. Spędziliśmy tam dużo czasu. Najpierw przebrodziliśmy na wysepkę, a potem gadaliśmy stojąc/siedząc, na płyciźnie między nią, a stałym lądem. Na Nissi, skądinąd ślicznej, jest zdecydowanie zbyt wiele hałasu, barów, plażowiczów, leżaków i parasoli. Za dużo wszystkiego po prostu. A wszak t

Cavo Greco i Famagusta

01.11 był zdecydowanie bardziej w naszym prywatnym, łazęgarskim stylu. Wycieczka stateczkiem w porządku, ale jednak nasz klimat, to głównie łażenie od czapy. Zgubić się, znaleźć, robić wszystko samodzielnie, po swojemu, bez zobowiązań, a przy okazji w ciszy i bez tłumu. Pojechaliśmy autobusem (101, cena za bilet jest niezależna od długości trasy) na wschód i wysiedliśmy przy punkcie informacji turystycznej w Cavo Greco . Snując się od czapy i przysiadając na ławkach z widokiem doszliśmy na szczyt, a następnie innymi ścieżkami wróciliśmy do   Visitors Centre, żeby się nawodnić. Barek jest kiepski i ma raczej wysokie ceny, ale jest cień i przyzwoita toaleta. Potem ruszyliśmy w dół, ku latarni morskiej. Okazało się, że sam cyplowy cypel jest odgrodzony płotem, wstęp wzbroniony. No ale klif i widok na Błękitną Lagunę bardzo ładne. Powędrowaliśmy teraz na północ, do Kamara Tou Koraka, skalnego mostku wron i miłości, który w całej swej niepozorności stanowi, o dziwo, wizytówkę regionu, j

Ajia Napa i Aphrodite Cruises

Tego pierwszego wieczoru (29.10), szczęśliwie się zakwaterowawszy, dowiedzieliśmy się zaraz, gdzie jest najbliższy sklep i poszliśmy po napoje. Podstawa. Potem siedzieliśmy na tarasie i cieszyliśmy się ciepłem oraz odprężającym ;-) zapachem chloru, który nieodmiennie kojarzy nam się z hotelowaniem i basenowaniem - czyli relaks, chillout, luz. 30.10 wybraliśmy się na poważniejszy rekonesans. Najpierw na najbliższą, mało ciekawą plażę Musan. Ostre, wulkaniczne kamienie w wodzie. Z małym dzieckiem byłoby niełatwo. Jakby się tam poszło nurkować ze sprzętem, to pod wodą są rzeźby , co pewnie jest interesujące choćby poprzez niecodzienność.  Ja jednak nie potrafię oddychać w masce, a H. jest nieletni, więc. No ale plaża, woda, kąpiel, słońce są i dla laików. Przy tej plaży są bezpłatne toalety, warto wiedzieć. Szczerze, to w ogóle jest ich w Ajia Napa sporo na całej długości wybrzeża, można się nie stresować. Nie to, co w Kgu, gdzie mało i płatne, żenua. W głębi lądu było za gorąco, więc s

Fedrania

Chciałam wyjechać na Święto Zmarłych, jak rok temu. To dobry moment na reset. W Polsce zimno i mało słońca, młody zmęczony po dwóch miesiącach nauki... Tym razem także ja potrzebowałam odpoczynku. Ta żyła, kłopoty z pamięcią... Zdecydowanie. Dałam synowi kilka tanich lokacji do wyboru. Zdecydował się na Cypr, bo jeszcze nie był. W duchu ciut kręciłam nosem, ponieważ gdy zwiedzałam go kiedyś z D., było bardzo średnio. Wiało, padało, zimno jak cholera (rękawiczki, czapki), a wszak była wiosna! No i komunikacja w Limassol wprost fatalna, godziny czkania na dworcu, nieprzyjeżdżające autobusy. W końcu z reguły zmieniałam plan i jechałam gdzie bądź, byle już w ogóle. Skoro dałam mu jednak Cypr do wyboru, nie mogłam się teraz wycofać. Pozostało mieć nadzieję, że trafimy lepiej. Wylot był z Wro dobrze po południu 28 października, ale ledwo wcześniej w moim aucie nieoczekiwanie padł akumulator. Teraz miałam niby naładowany, ale ten sam, w związku z czym nie ufałam mu. Zdecydowałam, że pojed

Żyła

Ostatnio świat trochę przyspieszył i naraz stało się tak, że dostaję sklep wraz z wyposażeniem i towarem. Ot, w prezencie, bez podatku, bo pierwszy stopień pokrewieństwa. W sumie nie wiem nawet jak do tego doszło ( "Jak do tego doszło - nie wiem" ). Wychodzi na to, że sprawę załatwiły podrzucone matce do torebki pająki. Bo to się po prostu stało. Faktem jakby. Powiedziała któregoś dnia, bez żadnego namawiania, rozmów, sugestii, że jak już przejmę sklep... I że czy ewentualnie chcę to zrobić od razu (było to jeszcze latem), czy z końcem roku - zdecydowałem, że z końcem, bo w sezonie jest full innej roboty. Potem zadzwonił mój brat z info, że matka z nim rozmawiała na temat i w związku z tym ma pytanie, czy ja tego chcę, znaczy, co jej ma doradzić, że to świetny pomysł, czy że absolutnie. Wiadomo, co rzekłam i tak naraz, całkiem bez wysiłku z mojej strony, rzecz została przyklepana. Nic ja z tego nie rozumiem i nikt inny też. Ludzie mnie pytają: "Ale jak to?! Tak ci ko

Podczepy, ataki, ingerencje

Misowa pani prowadząca ma zapisany mój nr telefonu, więc regularnie otrzymuję smsowe zaproszenia na seanse (taka alternatywa dla niekorzystających z fb). Więcej się tam jednak nie pojawię i to wcale nie z powodu wtopy z budzikiem. Tamten temat uważam już za zamknięty, bo przeprosiłam starannie, grzecznie i solidnie. Każda z uczestniczek dostała prezent o wartości wyższej, niż wynosiła opłata za wstęp, a prowadząca o większej niż utarg z tych wstępów łącznie. Upominki były przemyślane, z sensem, na temat, udane, więc koniec i kropka. Alee... Kiedy wreszcie pojawiła się ta spóźniona starsza pani i mogłyśmy zacząć..., kiedy położyłyśmy się, wyciszyłyśmy, a prowadząca zaczęła brzdąkać na tym i owym..., kiedy zrelaksowałam się i odpłynęłam...  ...poczułam, że coś do mnie lezie. Można by to zwizualizować jak wija, czarnego węża pełznącego po podłodze. Tak, mam teraz wyrazistą energetykę, słyszałam to już kilka razy. Czy reiki coś pootwierało, czy to moja osobista droga, mniejsza, w każdy

Misy

  Mam pozapisywane zajawki, żeby w wolnej chwili opisać na blogu, ale mija czas i nie pamiętam już, o co chodziło, albo blakną wrażenia i rzecz wydaje mi się niewarta uwagi. Znajomym głównie się nagrywam na WhatsApp. Wystarczy parę minut i wszystko wiadomo. Nie trzeba poprawiać literówek i, jeśli coś nie jest do końca poprawne stylistycznie, też ujdzie, bo nikt nie na żywo nie formułuje zdań aż idealnie. Słowem - myk   i mam, nie muszę planować czasu na nagranie, jak planuję na napisanie notatki. No ale nie umiem założyć sobie kanału na YT i czegoś na nim nagrywać. Prosiłam młodego o pomoc, ale, jako wielce chroniący prywatność, jest ideowo przeciwny. W związku z tym nie dowiemy się już, o co chodziło z "Panią od mieszkań, z córką", "Dziadkami od bransoletki - anegdoty", "Panią od psa - tęsknota", ani   z "Pachą". Trudno jednak byłoby zapomnieć "Misy". Otóż jakoś we wrześniu V. namówiła mnie na udział w misowaniu w Przystani Kultury

Świeca

Mam taką klientkę, która zawsze chodzi ubrana na czarno, mocno maluje na czarno oczy, włosy farbuje na kruczo. Robiła tak gdy jej mąż żył (nie poznałam go, zawsze przychodziła sama)   i robi nadal. Szczerze, nie służy jej taki image. Ponury. W pewnym wieku nie wygląda się dobrze w ciemnych kolorach i kropka. Nieważne. Rzecz w tym, że ta kobieta zawsze kupuje u mnie ręcznie robione świece. Po rozmowie wychowawczej, jaką z nią przeprowadziłam ("Proszę pani, świeca żyje wtedy, kiedy się spala, to jest jej rola, przeznaczenie, ona po to jest. To jest przedmiot użytkowy"), zaczęła nawet spalać te najstarsze. Teraz wpadła w zachwyt nad moją najnowszą nowinką ;-), to jest ręcznie robionymi, podwójnymi, czarnymi świecami do rytuału odcięcia uczucia. To wygląda tak, że naga para stoi do siebie plecami, postacie są połączone, ale nie na całej długości, knoty są dwa, podstawa wspólna. Każdą taką świecę robię przez trzy dni, zawsze po pełni, przed nowiem, do parafiny dodaję ostrożeń i