Pochód jednorożców

Czułyśmy się tak fatalnie, że zdecydowałam się umówić nas do JuJing. Bo znów gdzieś wyjeżdżać, bez sensu. Julii wzięłam masaż gorącymi kamieniami, który miałam poprzednio (ten prezent od V. i M.), a sobie zamówiłam Chiński Pałac. Szczerze? Załatwił mi jedną sprawę i za to jestem JuJing bardzo wdzięczna, popłakałam się nawet, natomiast żeby mnie to ładnie podniosło energetycznie, to nie.

Właśnie, ta sprawa. Rety.

Tegoż trzynastego, już po obejrzeniu nagrań z kradzieży, poszłam do Wieży, a tu zaraz dziwny ruch na uliczce przed. Wóz strażacki, policja. Wychyliliśmy się z H. przez kuchenne okno i hm, bo palimy się może, albo coś? Starszy facet z rowerem gorączkowo tłumaczył coś strażakom, po czym wszedł z nimi do klatki, a z wozu wyciągnęło się bocianie gniazdo i podjechało ze strażakiem na balkon pod nami. Pan funkcyjny wszedł. Wozy strażackie po pewnym czasie odjechały, karetka też. Auto policyjne stało aż do nocy.

Rzecz jasna musiałam dowiedzieć się wszystkiego możliwie dokładnie. Wersja końcowa, uzbierana po kawałku i kilkukrotnie weryfikowana, jest taka:

Stara folksdojczka miała tu na apartament, do którego regularnie przyjeżdżała. Sprzątali jej zawsze ci sami państwo, mieszkający w Kgu. Nie mieli kluczy, dzwoniła do nich, że jest, umawiała się, kiedy mają podjechać, otwierała i. Umówiła się na jakiś termin, nie otworzyła, nie dodzwonili się, zawiadomić w Niemczech nie mieli kogo, więc w końcu zadzwonili na policję.

Umarła w łóżku (wtedy były te wielkie upały), leżała między 7, a 10 dni. Na klatce nie było nic czuć, bo zostawiła uchylone okno. Po zabraniu denatki materac został wywalony na nasz śmietnik.

Tyle.

Nie znałam kobiety. Może nawet nigdy nie stałyśmy razem w windzie, ale...

Ale.

Tąpnęło to mną. Ta myśl. Że ledwo dwa piętra pod nami. Kiedy jadłam, spałam, kochałam się i słuchałam Buhra, ktoś umierał w wielkiej samotności. Bez pożegnania. Sam. I że ona tam leżała tyle dni. Syn na mnie burczał. Uważał, że jestem niezdrowo ciekawska wypytując cieciów i tak dalej. Julia tak samo: "Ojojoj, sensacja". A to nie dlatego. Wszystko powiedziała Alice Munro w "Dziewczętach i kobietach", nie ma sensu się powtarzać, a kto nie rozumie, ten nie.

W każdym razie nie mogłam się uwolnić od tej sprawy. Może, bo wszystko się nałożyło na raz plus psychodeliczny pochód jednorożców. Kołobrzeg w sezonie jest naprawdę dziwny.

Poprzednio załatwiłam u JuJing sprawę z moją matką. Tak już jest, że mi się u niej układa w głowie. Teraz samo przyszło przestawienie klocków w kwestii zmarłej staruszki. Łatwe i wygodne, nie powiem, ale skoro mi z nim lepiej, będę się go twardo trzymać. Że, mówiąc szczerze, miała wielkie szczęście. Że mieć taką śmierć, to dar. Bez długiej choroby, operacji, szpitala. Że przyjechała w miejsce, które kochała, położyła się i umarła. Obiektywnie super i że to tylko ja mam z tym problem. I fakt, że leżała, też przeszkadza wyłącznie mi, a nie jej.

Wracając do samego masażu, jako takiego, to był dla mnie za mocny i wyszłam z niego z siniakiem na kości ogonowej. Tak nie lubimy. Rozumiem, że JuJing chciała porządnie rozluźnić mi zestresowane, zaciśnięte w gordyjski węzeł mięśnie, ale wyszło hm.

Alternatywnie radosnym prezentem było podarowanie mi przez nią talonu na bezpłatne oczyszczanie kanałów chi. Wytłumaczyła, że jestem tak okropnie "tajred", zmęczona, że ona chce, żebym przyszła na darmowe szczotkowanie kanałów. Bo tak, wiecie Państwo, z jednej strony jest to bardzo miłe, złota dziewczyna, naprawdę, przecież to jej czas, jej ciężka praca i taki zabieg kosztuje normalnie 130 złotych. A z drugiej, słabe jest dowiedzieć się, że aż tak widać po mnie...

Najlepsza i tak była Julia.

Ja: I co? Jesteś zachwycona? Bo ja po kamieniach byłam. Rewelacja, cudo, objawienie. Najlepsze spa w życiu. Ta dbałość o szczegóły, staranność, profesjonalizm.

Julia: Hm. Wiesz, to był mój pierwszy masaż w życiu, więc nie mam porównania. To nie zawsze tak właśnie wygląda?

Yyy, nie :-)

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń