Wina i kara
Co Wy, absolutnie, nie przyznałam się. Otrząsnęłam się z szoku, wyciągnęłam ze skarpety pieniądze i natychmiast ubłagałam (no dobra, Julia błagała) zaufanego człowieka z Gdańska o jak najszybsze zrobienie nowych pierścionków w rozmiarach 19', 20' i 21'. Normalnie czeka się tam dobrze ponad miesiąc, ale Julia opowiedziała panu szczerze, co i jak i firma się spięła.
Większy problem z paletą. To
jest idiotyczne, ale sami Państwo znają takie akcje z życia. Typu, że
skradziono portfel, a większą stratą są dokumenty, niż kasa, albo zdjęcie
dziadka, jedno jedyne, które się w nim nie wiedzieć po co nosiło. Albo, że sam
portfel był darowany przez przyjaciółkę, której już tu nie ma. Nawet przeszłam
się potem po parku zaglądając do śmietników, ale gdzie tam, przepadła paleta. A
jeśli rzecz ma się nie wydać, muszę ją mieć, identyczną.
Okazuje się, że tego modelu,
który mam, nikt już nie robi. Jest to podróbka firmy AIM, ale się różni, a ta
firma podróbkowa już nie żyje. Kupić z drugiej ręki też nie ma od kogo. Ekspozytory,
to, wbrew pozorom, bardzo niszowa branża. Większość jest z Chin, ale badziewne, no i całkiem inne. Zmówiłam w AIM, ale jednak, kurczę, naprawdę
widać różnicę. Cały czas bolą mnie przez to plecy, co dzień w innym miejscu.
Nie mogę znaleźć satysfakcjonującego rozwiązania, co strasznie mnie męczy.
Może nie jest jasne, dlaczego
zdecydowałam się wziąć sama na klatę całą sprawę, zamiast zadzwonić do
szefowej i tyle.
Otóż od nowego roku mam być
właścicielką tego interesu. Mogłabym wcześniej, ale trzeba by robić remanent,
więc komu się chce. Załatwi się to przy okazji noworocznego i tyle. Póki co
jednak wszystko musi działać na tip top, bez zgrzytów, żeby starsza pani nie
stwierdziła, że nie jestem godna przejąć rodzinną krwawicę, bądź schedę. Nie
zapominajmy, że całkiem niedawno słyszałam: "Nie masz prawa..." i
"Już byś się dorwała, co? Doczekać się nie możesz! Ale, widząc, jak trwonisz
pieniądze, na długo ci to nie starczy". Za radą Jodorovskiego zbierałyśmy
jednak pilnie pająki i z każdą ich partią podrzuconą matce do torebki jej postawa
się zmienia. Nie wiem, na czym to polega, ale psychomagia, to potęga, tego się
trzymajmy. We wrześniu wrzucę ostatnią turę, która powinna załatwić sprawę. Niech
sobie kobieta żyje długo i szczęśliwie, byle z dala ode mnie, a już szczególnie
od sklepu, tylko tego chcę.
Tymczasem jednak. Nie mogę
więc pozwolić sobie na ujawnienie takiej strasznej wtopy, która jest wyłącznie
moją winą. Rozumieją Państwo? Gdyby chłop przyszedł z gazem paraliżującym,
albo walnął mnie zwyczajnie w głowę, spoko. Ale niepozamykane szuflady... W
zasadzie muszę być wdzięczna, że wziął skromnie tylko jeden ekspozytor. Równie
dobrze mógł dwa, albo cztery. No mógł, tak ich pilnie pilnowałam.
Dręczę się próbą znalezienia
wymówki, czemu jedna paleta jest inna, ale każdy pomysł jest niewiarygodny, głupi.
Julia, jak to ona, zaraz
chciała lecieć na policję, ba, poleciała, chociaż zabroniłam. Tyle, że nie próbowała
zgłaszać oficjalnie kradzieży, tylko poszła pogadać. Nie wiem po co. Przy
zgłoszeniu musi być szefowa, czyli nie ma najmniejszych szans załatwić sprawy poza wiedzą matki, a zatem taka opcja po prostu odpada. Julii się to
strasznie nie zgrywa w sensie wina - kara. Że facet powinien być ścigany i tak
dalej. Ja mam to w nosie, i tak go nie znajdą, obchodzi mnie tylko mój tyłek.