Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2022

MiK, kręgi, oliwin syberyjski, jera

 Jakoś na początku lata zaprzyjaźniłyśmy się z MiK. Zależało im. Prawie nikogo tu nie znają, ponieważ niedawno przeprowadzili się z innego końca Polski. Poznali się na FB profilu dla osób szukających innych ścieżek, są zakręceni na wiadome tematy. Jeszcze zimą potrzebowali pomocy energetycznej, trafili do sklepu, poznaliśmy się i tak poszło, bo ja tu obudzona i w ogóle. Młodzi bardzo, 28 lat, mogliby być naszymi dziećmi. Grzeczni, mili, uczynni (i śliczni). Spotykamy się na pogaduszki. Robimy sobie wzajemnie przysługi. Staramy się, żeby było mniej więcej sprawiedliwie, typu, że gdy M. kilka razy coś zrobiła dla nas, zaprosiłyśmy ją na sushi. Ona, ponieważ drukujemy jej etykiety na paczki, przyniosła nam pyszne ciasto. My starałyśmy się, żeby nie była zbyt samotna, kiedy K. wyjechał na dłużej, więc po powrocie on zaprosił nas na śniadanie do Portowej 28. Podoba mi się to. Że dbają o balans jak ja, albo Kor. To się rzadko zdarza. Ostatnio nawiedziła mnie matka i nieźle wydrenowała emocjo

Falka

 W zasadzie przez całe dorosłe życie chciałam mieć psa. M. się nie zgadzał, ponieważ ma psy w pogardzie, mówi, że to niewolnicy bez godności. Szanuje koty i kiedy mówiłam, że chciałabym psa, on odpowiadał: "Weźmy kota". Na koty mam wielką alergię oraz uważam, że są wredne, złośliwe, egoistyczne, perfidne, fałszywe i zwyczajnie durne. Ale to do przejścia, bo mogłabym mrówczego kota zwyczajnie ignorować, najgorsza alergia. Więc nie było psa. Odkąd jako tako poukładałam sobie życie nad morzem, temat brzęczał mi znowu, tyle, że problemem jest moja matka. Raz, że mieszkania są jej, więc ewentualne zniszczenia... Dwa, że pies musiałby być ze mną w sklepie, bo siedzę tu od rana do wieczora codziennie, a H. ma szkołę i korepetycje, więc zwierzak w samotności byłby nieszczęśliwy i padłoby mu na głowę. Czyli kategorycznie by się sprzeciwiła. Ale ciągle chciałam. Już nawet imię z H. wybraliśmy - Falka. Taka mała fala, bo tu morze, uzdrowisko, więc żeby na temat i dobre dla małej suczki.

Średnio codziennie

 Były dziewczyny spod Ostrowa. Klientki, które już trochę stały się koleżankami. Dawno przeszłyśmy na "ty" etc. Pisałam o nich parę razy, jedna b. zamożna, druga ma żal, że jej się tak nie powiodło. Pojechałyśmy do kręgów. I. rozpłakała się, ledwo wysiadła z auta. Rzuciła mi się na szyję z: "Przywiozłaś mnie do domu, dziękuję. Dzieści lat prosiłam męża, żeby mi tu skręcił z trasy i nigdy tego nie zrobił". J. czuła się przytłoczona, coś jej obciążało serce, oddychała z trudem. Siadła na kamieniu w najbliższym kręgu i zaczęła płakać. Odblokowała się.  J. stara się być zawsze akuratna. Na baczność. Grzeczna dziewczynka, która nie wychodzi z roli. Najpierw najstarsza z rodzeństwa, zawsze odpowiedzialna, opiekująca się resztą, myśląca o i za innych. Potem przykładna żona, matka, szefowa. Pod tym wszystkim zagubiona jak wszyscy, z małżonkiem inne planety na każdej płaszczyźnie, samotna. Chwyta się wszystkiego, leci za kolejnymi samorozwojowymi ideami jak ćma. Fajna babka,

Źródło

Stała klientka na wahadełka, zawsze najpierw dzwoni, bo przyjeżdża spoza Kgu. Rozmawiałyśmy o tym i owym, o Grzybnicy, o Górze Chełmskiej etc. W międzyczasie przyszedł pan zainteresowany łapaczami wiatru i czegoś tam nie mógł dojrzeć, ponieważ nie wziął okularów. Mam do pożyczania. Kupiłam od +1 do +4 i trzymam w koszyczku. Frontem do klienta. Pani rzekła, że no już naprawdę, jedyny taki sklep i jakie to fajnie i że napisze o nas na swoim profilu. Czy podlinkuje?, no, to coś, co się robi na FB, nie znam się. Bo - rzekła - prowadzi popularny profil oraz kanał na YT i ma mnóstwo subskrybentów. Wróciwszy do domu przesłała mi via WhatsApp link z informacją, że zgodnie z obietnicą... Jestem niekompatybilna z FB, więc tam nie wchodziłam, zarejestrowałam tylko fakt i dalej nizałam kamyki na te moje najśliczniejsze w świecie bransoletki. Aż tu nagle. Bransoletkowa gumka pękła, druga też. Wszystko się rozsypało, zebrać się nie dało, z rąk leciało. Zaraz potem w dłoniach mrowienie, całe ci

Misy

Mam misy! Misy, misy, misy. Wielka radość i przejęcie, szczególnie na początku. Warto pokazywać, dawać ludziom grać, bo to czysta energia. Poza tym wszystkie cztery, które dotąd sprzedałam, kupiły osoby, które wcale tu po nie nie przyszły. Co więcej, trzy poszły w ręce ludzi, którzy wcześniej żadnej misy nawet nie dotykali. Cudowne to jest. Takie zakochanie, więź. Misy są drogie. Sprowadza je dla mnie zwariowany, mega chaotyczny Czech, nie, że mam kontakt ze źródłem, więc. Najtańsza kosztuje 860, najdroższa dobrze ponad 2 tysiące. No, jest to do negocjacji, wiadomo. Ale ja je podaję do grania także osobom, o których dobrze wiem, że nie mają kasy. To tak, jakby szło się z naręczem bzu i dawało go do wąchania przechodniom. Nie ubędzie mi, nie zepsują, niech się ludzie ucieszą jak i ja tym dźwiękiem, wibracją. Inna rzecz, że co sprzedaż misy, to historia. Jedna poszła do pani, która w zasadzie ma misę w domu, ale w życiu nie udało jej się pobudzić onej do grania. Nie rezonują ze sobą,

Ładnie

Potem była afera z przyjęciem do szkoły średniej. Młody jak to młody, niby mu zależy, ale, że tak powiem, dyskretnie się to u niego objawia. Typu, że mając z informatyki średnią 4,5 nie poszedł poprosić o 5 na koniec roku. Nawet nie trzeba było nic robić, żadnych plakatów, albo prezentacji, wystarczyło poprosić. Nie lubił baby, bo faktycznie, chyba wiem więcej o komputerach, niż ona, więc go frustrowała, ale wszystko jedno. Czasem trzeba być konformistą dla własnego dobra. Szczególnie, jeżeli chce się iść do klasy o profilu informatycznym. Takoż zabrakło mu punktów i nie dostał się. A składał papiery tylko do tej jednej szkoły, ponieważ stwierdził, że żadna inna go nie interesuje. W Kgu nie ma mega oferty. Chciał do LO, są dwa normalne i jedno społeczne z czesnym około 6 tys./rok. To do przejścia, ale nie mają nawet sali gimnastycznej. Taka przechowalnia dla wyrzutków, zdaje się. Z normalnych LO jedno uchodzi za bardziej prestiżowe, a drugie za dobre, ale już nie "kuźnia talentó