Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2023

Formentor

  Idea wyjazdu akurat na Majorkę wzięła się w sumie stąd, że prawie tam z młodym pojechaliśmy jesienią. Wpłaciłam zaliczkę i dopiero wtedy dostałam szczegółową rozpiskę, z której wynikło, że mamy przesiadkę w Paryżu. Słabo mi się to uśmiechało, bo taka bliska destynacja, nic szczególnego, a po drodze przesiadka? Bez sensu i większe ryzyko wszystkiego. No ale trudno, straciłabym zaliczkę, więc przełknęłam. Tymczasem jakiś czas potem biuro napisało mi, że organizator zmienił termin powrotu - przedłuża pobyt o dobę. Możemy się zgodzić i wtedy bez dopłaty mamy o jeden nocleg dłuższy wyjazd, ale odstąpić od umowy i dostać pełen zwrot kosztów. Szukając wycieczki specjalnie zaznaczyłam, że interesują mnie wyłącznie sześciodniowe, bo nie chciałam zaraz od początku przeginać z nieobecnościami H. w nowej szkole. Do tego kwestia tej paryskiej przesiadki... Słowem, radośnie zrezygnowałam z Majorki, wykupiłam sześciodniowe Gozo i super. No ale wiadomo, trochę się już nakręciliśmy. Cieszyliśmy się,

Chopin

Nadal było rano, przyjeżdżanie do hotelu nie miało więc sensu (i tak by nam nie dali pokoju). Zamiast tego wybraliśmy się do Valldemossy . Uchodzi za jedno z ładniejszych miasteczek wyspy, a szczególnie słynie z tego, że mieszkali tam Chopin wraz z Sand.  Udało się zaparkować na maleńkim, bezpłatnym parkingu przy cmentarzu, co było dużą radością, ponieważ sznur aut ciągnął wzdłuż ulicy i z każdą chwilą robił się większy kłopot ze znalezieniem miejsca parkingowego, nawet za pieniądze i na bardzo odległych od centrum uliczkach. Sporo ludzi od razu maszerowało na szlak, ponieważ V. jest dogodną bazą wypadową w Tramuntana. Poszliśmy na starówkę, po drodze kupując wielką bułę na bazarze z miejscowymi produktami. Myślę, że taki targ odbywa się tylko co rano w niedzielę, bo innego dnia rano przejeżdżałam przez V. i był tam normalny parking. W sklepie z badziewiem kupiłam kolejną ceramiczną jaszczurkę dla R., który własnoręcznie tworzy ogród z stylu Gaudiego i oczywiście zwariowane etno breloc

Gabaryty

Bardzo nie lubię przeżywać urodzin tak po prostu w domu, w związku z czym na Wielkanoc wybrałam się z H. & M. na Majorkę. Sam wyjazd był ślicznie tani: 1280 zł/osoby za przelot w obie strony, transfer do i z hotelu, zakwaterowanie na siedem nocy i śniadania. Hotel trzygwiazdkowy, dziesięć minut pieszo od plaży i dosłownie tyleż autem od lotniska. Z zimnym basenem, bez własnego parkingu, boiskami, kortem, mini golfem, takie tam. Najbardziej lubię wyjazdy w konfiguracji młody plus ja. Najlepiej wtedy odpoczywam i w ogóle, bo będąc z M. czuję się przez cały czas jak na wulkanie. Niby jest miło i współpracujemy. Bierze na siebie lwią część kosztów, załatwia różne sprawy i prowadzi auto, dzięki czemu mam luz i mogę oglądać krajobrazy lecz z drugiej - wiadomo. Nigdy się nie wie, w którym momencie... No ale. Wylot był z Niedzielę Wielkanocną, z Poznania, bardzo, bardzo rano. Zarezerwowałam więc w Campanile dwa pokoje (wychodziło taniej, niż suita dla trojga, bez sensu) i pojechaliśmy, ja