Z cyklu "Jest takie miejsce". Zagroda

Wróciliśmy, V. i M. pojechali, a za to przyjechały zielone włoskie orzechy na nalewkę. Julia zamówiła je już dawno temu i dostawałyśmy od pana farmera powiadomienia, zdjęcia, jak rosną. Fajne to było. Wreszcie przyszły i zaraz nastawiłyśmy cztery słoje. Julia gorąco wierzy, że wszystkie dolegliwości świata da się rozwiązać odpowiednią dietą i bez przerwy wymyśla, jak powinnam się odżywiać, żeby zakończyć jelitowe kłopoty. Jedną z dróg są lecznicze dawki orzechówki. Miewała dziwniejsze pomysły, typu mumio.

W ogóle, Julię zmęczyła moja nieobecność. Samodzielne obskakiwanie sklepu, wynajmów i spacery z Falką. Autentycznie nie wyglądała dobrze. Zdecydowałam, że trzeba ją szybko odpocząć i zorganizowałam dwudniowy pobyt w siedlisku. Tu, blisko Kgu, żebym mogła być z nią w niesklepowych godzinach.

Zadzwoniłam do właściciela, rezerwując bezpośrednio dało się trochę obniżyć cenę. Niektóre obiekty dają zniżkę, jeśli nie muszą płacić haraczu Bookingowi, ale to raczej te mniejsze, pensjonaty, kwatery. Hotelom z reguły jest wszystko jedno, a czasem cena przy rezerwacji przez Booking jest wręcz niższa, niż gdy samemu się do nich zadzwoni. Nie rozumiem tego, ale cóż, taka polityka firmy.

Zagroda Chłopska w Gosławiu. Nietypowe miejsce, szczególnie, jak na mnie, ale dałam Julii do wyboru: wieś lub hotel w mieście oraz z bajerami i wybrała ciszę.

Bardzo fajny, zakręcony właściciel. Trochę fantasta, a jednocześnie pięknie stoicki, pogodzony z losem. Nietypowa mieszanka. Poprosiłam o rozmowę, żeby czegoś się dowiedzieć o miejscu, o jego idei, skoro już otarłyśmy się o ten świat. Oprowadził nas po gospodarstwie, opowiedział historie, co, dlaczego i jak się to wszystko plecie. Jakie ma marzenia, plany związane z miejscem, co się udało, co nie. Interesujący człowiek. Raczej już tam nie pojedziemy, bo siedlisk jest w okolicy sporo, więc ewentualnie zwiedzałybyśmy kolejne, a poza tym musiałam przed pójściem spać zdjąć ze ścian kilka obrazów, ale na pewno miejsce jest godne uwagi. Gdyby się Państwo wybierali, spragnieni miejsc alternatywnych, polecam duży pokój, ten z podwójnym łóżkiem - najlepiej obfotografowany w necie. Inne są nieco schroniskowe, takie - przenocować i wyjść.

Z ciekawostek opowieść, dlaczego dziadkowie właściciela, przesiedleńcy zza Buga, jak większość tutejszych, zdecydowali się zamieszkać w Gosławiu. Ich wagon ("Sami swoi", te klimaty, rozumieją Państwo) odczepiono w Kołobrzegu i początkowo mieszkali w domu na Radzikowie (wtedy przedmieścia). W Kgu stacjonowało wojsko radzieckie. Żołnierze wychodzili z jednostki i włóczyli się pijani, było bardzo niebezpiecznie.

W nielicznych ocalałych kamienicach, gdzie ludzie zdążyli się poznać, a ściany były cienkie, mieszkańcy potrafili wzajemnie sobie pomagać, stawiać razem opór. W dzielnicach domków jednorodzinnych było dużo gorzej. Kto tam wiedział, co się działo za płotem? Kogo to ruszało? Każdy zamykał się u siebie i liczył, że do niego nie przyjdą. A przychodzili.

Dziewczyna stawiała opór, więc została przy okazji zabita, a jej dom spalony. Tego nas nie uczyli na historii, prawda?

 I dlatego Gosław, z dala od szosy, od wszędzie.

Fantastyczna była natomiast opowieść o krowach. Bo ja teraz regularnie piję zsiadłe mleko, ale koniecznie prawdziwe, nie sklepowe. Nie zawsze mam po drodze na targ, który odbywa się tylko 2 razy w tygodniu do południa i potem zdarza mi się zostać zupełnie bez mleka. Tak było np. teraz ostatnio, kiedy z powody burzowej pogody mleko, które kupiłam "u baby", natychmiast niezdrowo skisło na zielono, a Julia wzięła auto, żeby wieźć moją matkę do Piły. Targ nadal mamy na końcu świata, na wylotówce, bo stary plac jest w remoncie (który miał skończyć się wiosną, wiadomo), więc pieszo tam iść, to nie bardzo. Wracając - piję mleko i chciałabym mieć kontakt z kimś z okolicy, kto ma krowę. Zapytałam pana - ma, ale tylko jedną, więc mleka tyle, co dla rodziny. Znaczy, formalnie ma całe stado krów, ale mu uciekły.

Jak to?!

Ano, zrobił błąd i jak bił krowę, to przy pozostałych. A ta akurat rasa, to są bardzo niezależne i inteligentne zwierzęta. Cóż. Od tej pory, jak tylko pojawiał się w zasięgu ich wzroku, odchodziły jak najdalej, mowy nie było, żeby podszedł. A któregoś dnia przełamały ogrodzenie i poszły. Już je widziano i w Kędrzynie, i w Samowie i w Byszewie i w Sarbii. Raz mandat dostał, bo jak chcą przejść przez szosę, to stoją i czekają, aż będzie wolne, a kierowcy panikują i dzwonią na policję. Raz zrobił z ludźmi obławę, to jedną im się udało przechwycić, inne uciekły. Raz wynajął człowieka, żeby je wytropił i postrzelił środkami usypiającymi. Gdzie tam. Po lasach, w ostępach dzikich się kryją, chowają, jedną na czujkę wystawiają i nie podejdziesz. 

Nie mogłam się nie śmiać. To ile to trwa? A, od jesieni. Coo??!! :-))

Czy Julia odpoczęła? Nawet owszem. Pierwszego wieczoru, jak położyła się na chwilę po kolacji, tak wstała dopiero rano na wiejskie śniadanie. Pojechałam do pracy, a ona czytała, drzemała i robiła nic, czasem trzeba. Jedyne, co słabo nam wyszło, to, że ledwo wróciłyśmy, całą regenerację diabli wzięli, ponieważ.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń