Jesień służbowa

 ...co u mnie oczywiście oznacza coś nieco innego, niż pewnie u Państwa, bo raczej mało kto ma tak w pracy...

I

"O, czeka pani, bo to moja uczennica dzwoni... 

Już. Tak żartuję, że uczennica, bo to było tak, że poszedłem do Gryfa..."

Nasz pan sąsiad jest wielkim wielbicielem tańca. Przyjeżdża do Kgu, ma tu dwa swoje mieszkania i chodzi na fajfy, dancingi. Kiedyś za dużo pił, ale ogarnął się i teraz taniec oraz śpiew w chórze są jego wentylami. Serio. Nawet nie zdradza żony, po prostu tańczy. Jest po siedemdziesiątce, a sylwetkę ma rewelacyjną, lepszą, niż większość młodzieńców. Gdy czasem wywinie nam, jako tło swych barwnych opowieści, jedno, albo drugie taneczne pas, szczęka opada.

"...patrzę, nikogo, tylko jedna taka, no, puszysta siedzi. Co robić, jak nie ma z kim tańczyć. Poprosiłem, a ta, że nie i że nie. Ale mówię: "Chodź babo, nie marudź! Ja jestem były komandos i spławić się nie dam". 

No i wywijamy, aż ona pyta: "Jak tańczę?", a ja mówię: "Jak worek cementu".

Ona: "Chyyy?!", a ja niezrażony: "Ty się tym nie przejmuj. Ja ciebie nauczę". Przyszły potem, no, szczuplejsze panie, ale słowo się rzekło. I potem co wieczór z nią już tańczyłem, chociaż tak normalnie, to ja lubię zmiany. 

Raz afera była, ale jaka!

Że ona taka pulchna, to się pociła i mi się wyśliznęła z ręki i bach, na parkiet. Ludzie się zbiegli, ochroniarz przyszedł i pyta: "Co się stało?!". To mówię: "Puściła mi się!", a on: "A to trzeba zaraz bić?!". To ja dopiero, że nie, nie, że ręka spocona... No ale tam ten kierownik mnie zna, on kiedyś w Ciechocinku pracował...

Pod koniec turnusu ona znowu pyta: "Jak tańczę?", a ja mówię: "No, już jak pół worka cementu". Potem tam sobie czasem coś wysyłaliśmy przez telefon, wiecie panie, taki kontakt, a za jakiś czas był sylwester. Patrzę, dzwoni. 

Odbieram, a tam jakiś chłop i pyta: "Ty jesteś Miras?" No to mówię: "Tak". A on na to: "Chłoopie, ja ciebie ozłocę! Ta moja przez tyle lat nie tańczyła. Nie i nie. A teraz?! Jak tak dalej będzie, to i karnawał przetańczy!".

Bo z nią było tak, że kiedyś była na tańcach i poszła do toalety, a tam jej koleżanki przyszły i się naśmiewały, że: "Widziałaś, jak gruba tańczyła? Wszystko jej się trzęsło". I ona się wtedy zraziła.

II

U nas to była taka tragedia... Dziewczyna chodziła do Matejki, a, pani nie wie, to jest u nas takie najlepsze liceum. I ona była gotką. To..., wie pani. No i uwzięła się na nią jedna nauczycielka. Nawet rodziców wezwała. A ci rodzice, chociaż to była jedynaczka, nie ujęli się za nią. I ona się powiesiła tak, że skoczyła z mostu. Ludzie ją zobaczyli, filmy kręcili, zanim ją policja zdjęła.I ona zostawiła dwa listy. Jeden do matki, a drugi do tej nauczycielki. I policja tej nauczycielce ten list dała. I ona dostała zawału i umarła. A ta matka się powiesiła.

III

W.: "Miguś, mam sprawę: Miałam korpospotkanie. Pojawił się na nim także mój szwagier. Wszystko oficjalnie, dzień dobry, dzień dobry, sprawy formalne. Ale cały czas pod stołem klikał w telefon i potem widziałam, że ukradkiem robił mi zdjęcia. Czyli pewnie wysyłał do siostry. I wiesz, boję się teraz, że oni będą coś robić...".

W. od lat ma kosę z siostrą i ze szwagrem. Chcą ją wyrugać z majątku, szczują na nią rodziców i tak dalej. Sprawę utrudnia fakt, że zarówno siostra, jak szwagier zajmują się bio, mają duże możliwości energetyczne, a że są po ciemnej stronie mocy, to obracają je tylko przeciwko, nie robią niczego na plus. W. robiła już rytuał odcięcia, który doradził jej Wowa, ale, zdaje się, na niewiele się to zdało. Zamiast tego mogłaby kupić u mnie rytuał na odczynienie klątwy. Doradzałam jej go, bo sama robiłam (pisałam kiedyś) i wiem, że działa, ale W. boi się, że nie podoła. Cóż. Ja za nią go nie zrobię. Jestem przeciwna takiemu wyręczaniu się. Cała rzecz właśnie w tym, żeby samej. Psychomagia.

W.: "...Jadę teraz do domu i nie wiem... M. ma dzisiaj nockę... Możesz coś doradzić?!"

Ja: "Myślę... 

1. Jeśli coś planują, to teraz i tak się nie uda, bo wszystkie rzeczy na minus robi się po pełni, która będzie dopiero 29.10. Więc na razie spoko. To taka pierwsza sugestia.

2. Wg mnie klikał z Twoją siostrą i ona mu napisała, że chce Twoją fotkę. Może komentował Twój wygląd (jesteś zawsze śliczna, więc luz), takie tam. Niekoniecznie coś knują (znaczy, bardziej, niż zwykle), bo i tak na pewno ma ileś Twoich zdjęć tak ogólnie, jak to w rodzinie.

A teraz jak działać, gdyby jednak: Białe świece. Woskowe świece. Do wyboru, albo razem. Mogą być zwykłe tilajty, jeśli byś nic nie miała w domu, byle codzienne. Jak wrócisz do domu zapalaj i niech będą z Wami aż do pójścia spać. Do nowiu. Czyli do 13.11. Okadź Was i mieszkanie białą szałwią lub perowskią, możesz też palo santo. Wysyp sól. Masz te wiedźmową ode mnie? Jak nie, to zwykłą. I potem cynamon. Na Was, na podłogę, pod sprzęty. W kąty, parapety, zakamary.

Stań i zrób ochronę. Bierzesz energię z dołu, przepuszczasz przez siebie, potem rozpychasz, rozszerzasz to. Na M., na kota, na mieszkanie, na Waszą przestrzeń. Rób to, aż się utrwali. To od strony defensywnej.

A teraz od ofensywnej, jeśli jesteś na nią zdecydowana: (ale najpierw ochrona, wiadomo) Znajdź jej zdjęcie. Nie masz, to ukradnij od mamy. Nie możesz, to ją narysuj. Nic się nie bój. I nieważne, jeśli nie umiesz ładnie rysować. Zrób tak, żebyś Ty wiedziała, że to ona, albo ona i on, jak tam wolisz.

Masz? OK. Teraz je podrzyj. Podarte? Super. Teraz je posyp solą. Jak masz, to wiedźmową, nie masz, to zwykłą. Okadź szałwią. A teraz je spal. Wizualizuj zielony płomień.

A teraz idź poza posesję, tam, gdzie normalnie nie chodzisz i wyrzuć te paprochy, które zostały po spaleniu. Nie jutro. Dzisiaj. Wystarczy niedaleko, byle nie na ścieżce, po której normalnie chodzisz, rozumiesz. Najlepiej na rozstajach, jakichkolwiek.

I jak rozrzucisz, to wróć do domu nie oglądając się za siebie. Będzie to trudne, będziesz chciała się obejrzeć. Ja tak zrobiłam. Wtedy wróć, podepcz i już naprawdę się nie oglądaj, bo tak można w nieskończoność :-) Uściski. Powodzenia!".

W.:" Mam ich zdjęcie tylko w telefonie, więc pozostaje rysunek".

Ja: "Rysuj. Wina się napij i baw się tym. Najważniejsze, to się nie bój, rozumiesz. Nie oddawaj energii. Przytulam gorąco".

W: "Bardzo Ci, Miguś dziękuję".

Ja: "I potem jakaś głupia komedia. Teraz do pełni same komedie, radość, seks, wino, rozumiesz. To trudny czas nawet bez złych ludzi w okolicy. Obejrzyjcie np. oba "Zabójcze rejsy", "Jaja w tropikach", "Klub Paradise". I świece co dzień. Damy radę! Teraz każdy ma... My tu w sklepie codziennie mamy interwencje. Gorąca linia".

W.: "Już się biorę. Ale świece od pełni, czy już od dziś?".

Ja: "Od dziś".

W.: "Zrobione. ciężko mi było znaleźć takie miejsce, w które nie chodzę i już jak takie znalazłam i rozsypałam, to wracając uświadomiłam sobie, że opodal czasem przejeżdżam autem. Muszę pamiętać, żeby tamtędy nie jeździć, tylko inną trasą".

Ja: "Opodal nie szkodzi. Ja zakopałam kukiełkę na klątwę w lesie opodal drogi na Dźwirzyno, którą czasem jeżdżę. No nie da się tak całkiem. Teraz zadbaj o siebie. Same miłe rzeczy do pełni i potem też. I świece i zioła i takie tam codziennie. I niech M. przytula. Zadanie bojowe :-)".

W.: "Przekażę :-) Dzięki Migunia jeszcze raz".

IV

Nasz nowy dostawca (z pięknym białostockim zaśpiewem opowiadając o swoim małżeństwie, pokazując w telefonie zdjęcia dzieci i tak dalej): A my to się, proszę pań, poznaliśmy na kursie języka niemieckiego w Rumunii.

My: :))) Coo? No teraz, to już pan pojechał! JAK?!

Dostawca: A, bo moja uczelnia robiła taki kurs i jej, ale widać tam było taniej i tak pojechaliśmy.

Ja: Iii?

Dostawca: I była przerwa, staliśmy na korytarzu i ja zobaczyłem Mariankę. Zaczęliśmy rozmawiać, tak pół godziny to trwało, a tam było takie duże lustro. To  poprowadziłem Mariankę do tego lustra, objąłem i mówię: "Zobacz, jak ładnie razem wyglądamy. Ty mi się podobasz. Ty będziesz moją żoną".

My: :))) Coo?! 

Ja do Marianki: I co pani na to powiedziała?!

Marianka: Nic nie powiedziałam, bo to było TROCHĘ szybko.

Kurtyna TROCHĘ opada.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń