W drodze do Torunia
24.09 (niedziela) wybraliśmy się z H. do Torunia. Jakie to jest śmieszne. Wiosną jęczałam i obrażona byłam, że muszę jechać, bo Kor przyjechała i politycznie było ją odwiedzić, skoro wymiksowałam się z przyjazdu do Holandii. A teraz sama wymyśliłam, że jedziemy i cała byłam radosna. H. mówi, że bo nie musiałam.
Była śliczna babioletnia aura,
więc postanowiłam wykorzystać dzień na małą objazdówkę. Najpierw zajechałam pod
Świętą Górę Polanowską. Specjalnie sprawdziłam w necie, o której jest msza i
potem (naiwna) zdziwiłam się, że nikt nie parkował na dole, tylko wszystkie
auta wjeżdżały na górny parking, pod kaplicę. Tyle w temacie rzetelności
informacji na stronie parafii. Czyli tak: nie dość, że z wizyty w kaplicy nici,
to jeszcze cały szczyt buczał "Móóódlmyyy sięęę" i tak dalej. A tam w
kręgu, tyłem do kaplicy, przodem ku przyrodzie, twardo ja, z rozłożonymi rękami,
sprawdzająca swoje nowe osiągi w czerpaniu z cudownych miejsc.
Do H.: "Jak wybiegną z
widłami, to wołaj, co nie?".
Groteska.
W studni brak wody. Tylko
szlam na dnie. W Kgu co chwila padało, więc myślałam, że wszędzie tak jest, a
tu proszę, susza.
Drugi przystanek zrobiliśmy w
Leśnie. Nigdy wcześniej tam, nie wiem czemu, nie byłam. Przed tym okropnym
wichrem, co harcerze, kojarzą Państwo, pagórek był w lesie. Teraz to wiatrołom,
jak w górach.
Parkuje się za wsią, bezpł., przy
drodze, jest tablica informacyjna. Ten pierwszy krąg, z menhirem, ma piękną
energię, warto przysiąść. Jest jednak też kilka kręgów, które
zabierają, ciągną w dół, jak ten jeden w Grzybnicy.
W ogóle, jest bardzo wiele miejsc,
które ściągają energię. W Kołobrzegu na przykład na środku skweru przy Pomorskiej, gdzie zbiegają się alejki. Nie przebywajcie tam bez potrzeby, chociaż w
sumie ładne miejsce. Jest też tak na Portowej, niedaleko MSWiA. Ssanie na max,
wprost się czuje. Albo na trzebiatowskim cmentarzu na prawej (od ulicy patrząc)
połowie S. K. Nie polecam.
Dziwnie, ale też bardzo
interesująco jest wyczuwać już takie rzeczy. Trochę czuję się, jakbym uczęszczała
do jakiejś niewidzialnej szkoły. Nie zapisywałam się, nie wiem nigdy, kiedy
będzie lekcja, ani nawet, że właśnie
jest, a potem nagle coś po prostu umiem.
Ogólnie Leśno tak raczej na
raz, ale ciekawie jest poszerzać ogląd, bo każde skupisko kurhanów i kręgów
jest jednak inne.
Trzecim punktem wycieczki
były Odry. Zależało mi na sprawdzeniu, jak teraz będę wyczuwać Elipsę. W końcu
to od niej wszystko na poważnie się zaczęło. Wszystko OK, ale, wiecie Państwo,
jeśli potrafi się czerpać energię już wszędzie, to miejsca, w których jest to
łatwiejsze, nie mają AŻ TAK wiele do dania. Do czego by to porównać...
Wyobraźcie sobie kogoś bez pieniędzy, kto żeby zjeść, musi dojść do domu, do
kuchni. A teraz tę samą osobę, która ma kieszenie pełne gotówki. Idąc przez
miasto może czerpać z rogu obfitości wszystkich spożywczych sklepów, barów,
food trucków i restauracji.
Okazało się też, że odczuwam energetyczne
działanie innych kręgów. Dotąd tylko Elipsa na mnie działała. Czyli wyczulenie
naprawdę się zwiększyło. Prawdopodobnie po reiki.