Misy i gongi
Następnego dnia po reikowaniu zabrałam Julię do Shuumu na misy i gongi. Odbywał się festiwal "Cenne ciało, świadome ciało" i jedną z atrakcji była bezpłatna kąpiel w dźwiękach. Śmiesznie trochę - w drinkbarze, więc tu maty, ludzie leżą, a tu barman poleruje szklanki. Koncert fajny, ponieważ grały dwie panie, ta nasza stała kołobrzeska i druga, przyjezdna, zatem miały więcej możliwości. Co cztery ręce, to jednak.
Przyszłyśmy wcześniej, bo słusznie podejrzewałam, że najlepsze miejsca szybko zostaną zajęte. Zachowałam
czujność i mogłyśmy vipowsko rozłożyć się na matach. Wzięłyśmy własne śpiwory i
poduszki, luz. W drugim półokręgu ludzie polegiwali na klubowych kanapach,
maksymalnie rozłożeni. Trzeci krąg stanowili nieszczęśliwcy, którzy przyszli na
ostatni moment. Pozostało im siedzenie na krzesłach, co w przypadku misowych
koncertów jest kompletnym nieporozumieniem.
Tradycyjnie kilka osób
posnęło, ktoś chrapał. Julii też z raz się chrapnęło, ale na szczęście zaraz przekręciła
się na bok. A potem: "Ja nie spałam! Jaa?".
Panie grały, a ja
sprawdzałam, jakie mam aktualnie możliwości energetyczne. Powiem tak: to, co
mówi się o niebezpieczeństwie medytacji zbiorowych, to prawda. No bo takie misowanie
jest rodzajem medytacji przecież. Kiedy ludzie są zrelaksowani, część śpi,
czują się bezpiecznie, ich myśli odpływają, nie chronią się. Podpiąć się
energetycznie jest szalenie łatwo. Sądziłam dotąd, że osoby, które przed tym
ostrzegają, przesadzają, ale serio nie. Mogłam bez najmniejszego trudu podłączyć
się do całego mnóstwa osób w sali i ssać. Spokojnie, nie zamierzam zostawać
wampirem energetycznym, natomiast głupio byłoby nie sprawdzić swoich
możliwości. Jak to jest, co mogę. Potem trenowałam tworzenie bańki
energetycznej większej, niż zazwyczaj, znaczy, sprawdzałam, jak rozległą mogę
ją stworzyć, co mogę nią objąć. Też bardzo ciekawe wnioski.
Kiedy wracałyśmy,
opowiedziałam Julii swoje wrażenia i zapytałam o jej. Najpierw rzekła, że no miło
było i tyle, żadnych sensacji. A potem, że, ale aha, przypomniała sobie, co
często jej się śni. Z zaskoczenia aż stanęłam, ponieważ ogólnie zawsze
twierdzi, że nie miewa snów, albo nie pamięta. A tu proszę.