Dereń

WhatsApp

23.09.23

Matka: Skąpy próbował popełnić samobójstwo. Zjadł dwa opakowania tabletek nasennych. Jest w szpitalu.

Ja: (Facepalm)

24.09.23

Matka: Jak to będzie, ktoś przyjedzie po psa? Ktoś ze mną pojedzie? Czy mam wszystko sama ogarniać? Chcę wiedzieć.

Ja: To jedziesz tam? Kiedy i na ile? Nie kazałaś kupić sobie biletu.

Matka: Jadę na pogrzeb. Według lekarza to kwestia dnia.

Ja: Ale to czekamy, czy jedziesz od razu?

Matka: Czekam.

Ja: OK. No to jak dasz hasło, zrobimy jak poprzednio, że dasz psa do biblioteki i albo ja, albo Julia po niego przyjedziemy. Żebyś nie musiała na nas czekać. Do pogrzebu, to jeszcze ileś dni. Bo zrobią go chyba córki, nie? Trudno, żebyś Ty, nie znając Gliwic, latała za sprawami. 

Matka: Czyli jadę sama, pociągiem.

Ja: Tak. A pies zostaje pod naszą opieką. 

Matka: Biblioteka czynna do 16.00.

Ja: OK. Ogarnę. No to czekamy. (Gest bezradności)

25.09.23

Matka: Kup mi bilet na dziś.

Ja: Czyli dziś jechać po psa?

Matka: Tak. Do 18.00.

Ja: OK. Już wysyłamy bilet. I klasa i masz miejsce przy oknie, więc fajnie. 

Matka: Dziękuję. Taxi zamówiłam. Zabierz wszystko z lodówki. 

Ja: OK. Będziesz spała tam w domu, czy zabukować hotel?

Matka: W domu.

Ja: Zostaw, proszę, klucze do domu w bibliotece. Nie mogę znaleźć swoich. 

Matka: Wygląda na to, że Skąpy wraca. Odstawili morfinę. Reaguje na głos. Dziś jadę do Gliwic. Klucze i pies w bibliotece.

Ulubione spanie, uchwyt do auta i zabawka na ganku. Wór z karmą w pralni. Smaczne jabłka na krzywej jabłonce. 

Ale szary pojemnik z karmą w kuchni na zamrażarce. Brama otwarta. 

Wyjechałam planowo z Piły. 

Proszę, obetnijcie sierść koło pupy, bo dziś rano było przymusowe mycie okolic tejże.

Ja: (Zdjęcie Bibułki przed domem matki) 

Matka: To Falka?

Ja: To Bibułka.

Matka: Bibułka ma różową smycz. 

Może daj kotom puszkę żarcia i nie dociskaj drzwi, to sobie wyjdą.

Ja: Uchwyt jest różowy, a smycz czarna.

Matka: No popatrz, ja widzę czarny uchwyt. No tak. To się nazywa... starość. 

Na miejscu. Co u Was?

Ja: OK. Też dotarłam. Bibi zrobiła kupę w aucie, a potem spała mi na kolanach. Klucze w bibliotece.

Matka: Dziękuję...

26.09.23

Matka: (Zdjęcie opakowań Imovane 7,5 mg)

Ten lek zażył. Brał go od lat. W ulotce: Uzależniający, powoduje depresję po dłuższym stosowaniu. Popił alkoholem.

Ja: To kto mu to przepisał?! W ulotce czytam, że stosowany w KRÓTKOTRWAŁYM leczeniu bezsenności. (Emotikon z oczami wzniesionymi do góry)

Matka: Czytałam. Najpierw kolega lekarz z Wrocławia mu przysyłał.

Ja: To się nazywa "pożyteczny idiota" I teraz ambaras. Napisz po szpitalu jak wrażenia.

Matka: Wróciła jego córka ze szpitala. Mówi, je. Ja pójdę po południu. 

(Zdjęcie Skąpego w charakterze półtrupka. Zamknięte oczy etc.) Podpisane: Tu śpi.

Wróciłam ze szpitala. Je, mówi z trudem. Według lekarza wyjdzie z tego. Niestety jest już odleżyna.

Ja: No to macie robotę. Współczuję wszystkim.

Matka: Dziś lekarz powiedział, że Skąpy był przyjęty z sepsą. Ale że antybiotyk, który dostał, natychmiast dał radę.

27.09.23

Matka: Stres daje mi się odczuć w mięśniach. Jak psiny, czy się zgrały?

Ja: Nie mają kontaktu, ponieważ Bibi ma pchły, a przynajmniej jedną.

Matka: Szok. Możesz zapisać ją do weterynarza? I tabletkę na odrobaczanie trzeba dać.  Żebym wiedziała, kiedy przyjadę po nią...

Ja: A weterynarz po co? Tabletkę można dać bez niego.

Matka: Zastrzyk od pcheł. One są w trawie.

Ja: A. OK.

Matka: Dziś był rehabilitant. Obiad Skąpy zjadł siedząc. Jutro pierwsze kroki. 

Tu są takie kiecki, jak Ty masz. Pójdę obejrzeć. Interesuje się coś?

Ja: Długie i ciepłe, nie szerokie, bo ważę teraz 56 kg. Dzięki.

Matka: Clostridium, to groźna bakteria, która wykryto u pacjenta leżącego ze Skąpym w sali. Szok! Sala jest teraz izolatką. Nie wiem, jak Skąpy to przeżyje. Zakażenie drogą kałową. Skąpy ma pampersy, ale sąsiad niekoniecznie dostatecznie dba o higienę.

28.09.23

(Gadka o ciuchach i o pchłach) Potem:

Matka: Jestem w szpitalu. Izolacja anulowana. Pierwsze próby chodzenia z chodzikiem. Kolana się trzęsą...

(Zdjęcie Skąpego przytomnego, już bardziej kolory na twarzy)

29.09.23

Ja: Gdzie wysłać 01.10 papiery sklepowe? Do Gliwic, na ranczo, czy do księgowej?

Matka: Na ranczo. Kupuję bilet na środę.

J: OK. Tylko żebyś zaraz znów nie musiała się tam tłuc. Bo jakbyś musiała, to już lepiej siedź, prawda?

Matka: Wystarczy. Dereń dojrzał, trzeba zrobić konfiturę i sprawdzić, czy morze nie wyschło. Że już o grobach nie wspomnę.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń