Skrzep
Przyszła pani z Kaszub, z koleżanką. Znalazły nas w google maps. Koleżanka ma byłego męża, z którym przez pewien czas utrzymywała relację. Zauważyła, że to dla niej niekorzystne i ucięła ją. Pan nie chce się z tym pogodzić, pani zaczęła mieć nieprawdopodobnego pecha. We wszystkim, czego się tknie. Od urazów fizycznych, po problemy finansowe.
Powinna zrobić rytuał na
odcięcie uczucia, według mnie, ale nie była gotowa. Wzięła tylko turmalin, szałwię,
czarcie żebro, coś tam.
Ludzie boją się sami robić
rytuały. Albo są leniwi? Chcą, żeby ktoś wszystko odwalił za nich. Według teorii
Jodorowskiego jest to bez sensu. Cały sukces w tym, że człowiek skupia się sam,
sam robi te dziwne rzeczy. Moje rytuały nie są trudne, wszystkie ingrediencje
są w pakiecie, opis jest bardzo szczegółowy, klarowny, energetyczne bhp
zachowane na max. Mimo to - nie. Większość osób podchodzi do nich, jak do jeża.
Wolą zapłacić Wowie dziesięć razy tyle. Pewnie uważają, ktoś inny zrobi lepiej (bo mnie też często proszą), chociaż to ich energie, ich problemy,
sprawy. No głupie.
Tymczasem zaczęłam gadać z
panią z Kaszub. Opowiedziała, że kiedy dotknie człowieka, wie, czy jest dobry,
czy zły. Od dzieciństwa miała też przeczucia, na przykład co do czyjejś
śmierci. Zaczęło się od tego, że siedziała z rodzicami i rodzeństwem przy
kolacji. Kuchnia w wiejskim domu, ciasno, bo kilkoro dzieci. Powiedziała:
"Mamo, jak by to było dobrze, jakby babcia umarła. Mielibyśmy wtedy cały
dom dla siebie". W tym momencie wpadł do kuchni brat matki wołając ją na
pomoc, bo babcia umierała w łazience. Miała żylaki, skrzep się oderwał...
Z dziewczynką nikt nie porozmawiał, nie mówił, że to nie jej wina, czy coś. Do końca szkoły, nim wyjechała z rodzinnej wioski, codziennie szła na cmentarz przepraszać.
Wiecie
Państwo, dość często przychodzą do mnie ludzie mówiący, że potrafią przewidzieć
śmierć. Taka znajoma pani z Poznania to ma, nasza bioenergoterapeutka I. też. Trzeba
jednak poukładać sobie w głowie, że to tylko informacje, nie, że jest się
sprawcą. Miałam na studiach taką koleżankę, Darię. Wróżyła z kart i miała
zgryz, czy czasem nie projektuje ludziom przyszłości. Nie w takim sensie, że
się zasugerują i zrobią, co przepowie, tylko, że jakby to ona pisze scenariusz.
Żeby jej pomóc, zawiozłam ją wtedy do jednej z najlepszych wróżek w Polsce (Kola,
przyjaciółka mojej ciotki), żeby sobie pogadały. Pisałam o tym dawno temu, na
pierwszym blogu.
Wracając do pani z Kaszub, okropnie
w ogóle. Mogą sobie to Państwo wyobrazić? Że ona przez całe dzieciństwo, nim dorosła i nabrała dystansu, uważała, że
zabiła babcię?
Od tamtej pory przez wiele
lat miała przeczucia. Skończyły się gdy była narażona na ogromny stres (mąż miał
udar, za granicą, urlop z dziećmi, a tu). Nawiasem mówiąc, szewc bez butów
chodzi, jak z Nostradmusem, tego nie przewidziała. Ale lata minęły i zauważyła,
że zdolności pomału wracają.
Na wszelki wypadek nie dałam się dotykać. Niech mnie ludzie uważają za dobrą. To lepsze dla interesów, szczególnie wziąwszy pod uwagę profil sklepu ;-)