Mirki

 Potem robiłam casting remontowych mirków. Pierwszy przyszedł taki, który nie wystawia rachunków, pracuje z dwoma kolegami i obiecuje, że będzie tanio, bo zaraz jedzie do Anglii (acz nie wiem, co to ma do rzeczy). Wyglądał na konkretnego. Tylko trochę cwaniaczył i nie był głupi, rozumiał, co mówię.

Drugi był świetny, jakaś większa firma, mega profesjonalny i naprawdę wiedział, o co chodzi, nawet miał własne, dobre pomysły, ale zażyczył sobie trzy razy takie pieniądze, jak pierwszy.

Trzeci przyszedł absolutny mizogin, który w ogóle ze mną nie rozmawiał, nie odpowiadał na moje pytania i stał do mnie tyłem. Traf chciał, że poszłam na rozmowę razem z Wową, więc tylko z Wową rozmawiał, bo facet. Nieważne, że ja robiłam w życiu już kilka remontów, a chłopiątko żadnego. Poza tym bez przerwy kręcił głową i cmokał, jakbym miała nie wiedzieć jak dziwne pomysły, a akurat tym razem nie, chcę bardzo typowych przeróbek. Tani był, jak pierwszy, ale oznajmił, że dla mej wygody sam zajmie się wywozem gruzu, po czym podał cenę kilkukrotnie wyższą, niż oferują firmy zewnętrzne. Myślał, że takich rzeczy nie sprawdzam? Sprawdzam, a jeszcze bardziej sprawdza Julia. Jest w tym nieoceniona.

 Kolejnym panom odmówiłam spotkań, bo też bez sensu, żeby ludzie tracili swój czas i ugadałam się z pierwszym. Żal było tego drugiego, ale.

Bardzo prężnie działa taki serwis: oferteo.pl. I pranie tapicerki i remontowego mirka i mirków od gruzu wzięłam właśnie stamtąd. Pisze się, czego się potrzebuje, podaje nr telefonu lub e-mail lub jedno i drugie, a mirki, które mają teraz wolny termin i są zainteresowane takim zleceniem, same się kontaktują. Dogodne. I można poczytać opinie, dodać swoją. To istotne dla kogoś takiego jak ja, z zewnątrz, bez wielu miejscowych znajomych.

Z meblami różnie (bo mieszkanie wzięłam z dobrodziejstwem inwentarza). Fotel i jedna kanapa poszły do portu. Druga do tego m., w którym jeszcze mieszkam. Zabytkową szafkę i wyściełane skórą krzesło pozwoliłam matce wziąć na wieś. Piętrowe łóżko z małego pokoju pójdzie na OLX, stolik tv na śmietnik, bo nikt go raczej nie zechce. W kuchni mam fajny przedwojenny stół i stare drewniane krzesła. Odnowię i będą robiły klimacik.

Kuchenne meble były robione na wymiar i zostawiam je, najwyżej pomaluje na niebiesko. Łazienka będzie trochę do przeróbki, bo chcę wannę. Życie z prysznicem ma zdecydowanie gorszą jakość. W pokoju młodego zostaną słupkowe szafki, bo są z prawdziwego drewna. Oczywiście H. się focha, chce wszystko nowe, z Ikei. Nie przyjmuje do wiadomości, że drewno jest zdrowe, że bez sensu wywalać dobrą rzecz, a kupować gorszą i tak dalej. Ma powiedziane, że zrobi u siebie, co zechce, ale akurat z tym bez przesady, to drewno i żywe pieniądze.

Mirki zaczęły pracę dosłownie z dnia na dzień. W tej chwili stoją już nowe ściany, skończona jest elektryka, przyjechały drzwi. Zmniejszyłam swój pokój na rzecz pokoju H. i oddzieliłam swój od kuchni, więc teraz każde z nas będzie miało swój prywatny kąt. Ogólnie jestem wielką zwolenniczką otwartych przestrzeni, ale przy poprzednim układzie pomieszczeń Wieża byłaby idealna tylko, gdybym mieszkała w niej sama. Od poniedziałku będą kładzione panele. Marzyłam o palisandrze, takim, jaki położyłam we Wro, ale mnie nie stać. Znaczy, może inaczej, pewnie stać, ale bez sensu. Lepiej kilka razy pojechać gdzieś na wakacje. Ma się te priorytety, prawda? Stanęło na palonym dębie.

Mogłabym tak długo, bo wieżowe sprawy, to teraz moje oczko w  głowie, ale miłosiernie Państwu daruję, w zamian opisując rzecz zgoła niecodzienną, nawet jak na ezo. Otóż.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń