Lalka i pudełko
Trzecia notatka dzisiaj, wiem, nietypowo, ale wreszcie mam chwilę.
Wowa się kręcił i kręcił, przesiadywał
u mnie godzinami. Miałam trochę dość, szczególnie, że pali, więc śmierdzi i
zaczęłam obmyślać, jak by go grzecznie zniechęcić. Julia się teraz restrukturyzuje,
przeprowadza z towarem, nie powadzi sklepu, tylko sprzedaje na allegro, więc
często jest u mnie. Uwielbia długie perory na tematy typu: "Prawdziwe
powody kryzysu w 1929", albo: "Plusy i minusy reform Balcerowicza",
albo: "O nowym, idiotycznym przepisie Agencji Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa" (o rejestrowaniu każdej kury). Ogólnie bardzo
dużo czyta i to tak w sensie, że wczytuje się, obaduje każdą sprawę dokładnie.
Poza tym sprawdza zawsze ustawy, odnośniki do nich, podstawy prawne. Słucha
"Musisz to wiedzieć" i innych, przejmuje się, polemizuje. Postanowiłam
więc napuścić ją na Wowę. Gdy przychodził, usuwałam się na zaplecze, a Julia
brała pierwszy z brzegu temat i nawijała, aż się chłopak zmęczył.
Po parku takich akcjach
przestał przychodzić i już sobie gratulowałam gdy znów się pojawił. A był to styczeń
2023. Akurat była V. z mężem. Jak pamiętamy, Wowa robił im rytuał oczyszczania,
który bardzo dobrze wspominają, czyli sami swoi.
Ja: A tobie co w nogi się
stało, że tak dziwnie chodzisz?
Wowa: Nu, ja miał porwane
ścięgna. Jak była ta gołoledź jesienią, ja z domu wyszedł i od razu mi się nogi
tak, szzz, rozjechali. Mnie wzięli do Białogardu do szpitala i tam mi zszywali
tu, w udach. Patom ja na wózku był. Ja już się czuję dobrze i dziś ja zrobił
spacer.
My: ??!! Ale jak to,
porwane??!! W udach??!!
Wowa: To normalna. U nas w Ukrajnu dużo ludzi to ma.
Smakowaliśmy akurat wiśniówkę Soplicy (polecam, malinówka też bardzo OK, nawet, powiem, lepsza), a to się tak ciamka po kropelce, bo mocne i słodkie, wiadomo. Nalałam też Wowie. Chlup, kieliszek pusty. Wszyscy stoją, gapią się na niego...
Wowa: Co? To nie ma dużo procentów.
On uważa, że czarna i biała magia, to nie znaczy zła i dobra, tylko z udziałem demonów lub nie. Używając czy tej, czy tej, można czynić dobro lub zło, tyle, że w białej jest lżej, bo to tylko minerały, świece, słowa, zioła. W czarnej trzeba nad demonami panować, żeby nie okazało się nagle, że to one mają kontrolę nad odprawiającym rytuał. Trzeba też dużo bardziej dbać o swoje energetyczne bezpieczeństwo, ponieważ demony nie mają własnej energii, tylko żywią się naszą. Ja trzymam się od tego bardzo z daleka i wcale nie zamieram zagłębiać się w takie rejony, w myśl jednego z ulubionych powiedzeń Julii, że kiedy patrzysz w otchłań, otchłań patrzy na ciebie. Wowę do tego ciągnie. Mówi, że jeszcze nie jest gotowy, ale ma znajomą, która ma demony na posługi etc.
Wiecie Państwo, ja się na temat tych jego spraw i poglądów mało będę wyrażać. Czy coś w tym jest, czy mnie to śmieszy, dziwi, przeraża, czy bzdura. Emotikonami chyba byłoby mi łatwiej.
Opowiedział przy okazji, jak
robił rytuał na rozdzielenie mających się ku sobie. Ma profil na TikToku,
ludzie się z nim kontaktują, ustala cenę i do dzieła. Tu sytuacja przedstawiała się
tak, że pani poczuła się zaniepokojona, ponieważ jej facet nawiązał via net
relację ze swoją byłą. Zaczął bardzo dużo z nią pisać, gadać. Wowa robił rytuał
przez 13 dni. Najpierw ulepił z ciasta figurki kobiety i mężczyzny. Takie mocno
pierwotne, duże genitalia i tak dalej. Przez trzy dni schły. Potem możliwie
upodobnił je do pana i tej byłej (zdjęcia dostał od pani zlecającej). Następnie
poszedł do parku (mieszka za rzeką, obok miejsca, gdzie był kiedyś cmentarz,
tam, gdzie robiłam odprowadzanie) i zakopał figurki plecami do siebie (po przeciwnych stronach parku). "No, potem zioła, kamienie", zbył ostatni
etap działań, jako oczywisty. Z poprzednich pokazał zdjęcia. Klientka
zadzwoniła do niego bardzo zadowolona, ponieważ zaraz potem pan pokłócił się z
byłą i już się nie kontaktują.
Powiedziałabym: "Rety".
Z drugiej strony, jakby tak ktoś na różne moje działania popatrzył...
Za ten rytuał wziął od
kobiety 1300 złotych, z czego na czysto miał mniej niż 200. Resztę zużył na
wszystkie ingrediencje. Wg mnie bez sensu. Za 13 dni latania koło tematu, kopania
jakichś dziur w ziemi? Chyba powinien wystarać się o tańsze składniki, albo
znaleźć dla nich alternatywę, erzace, coś. Moje rytuały są tańsze. Ale on
pracuje metodami swojej babci, prababci.
Zaraz potem oznajmił radośnie, że w ogóle, to emigruje do Niemiec. Będzie mieszkał w Lubece, bo ma
tam znajomych i tam znajdzie pracę jako kelner. Spoko. Co prawda Kg znów
zostałby bez tarocisty, ale.
Pojechał, owszem. Jeszcze
szybciej wrócił. Przywiózł nam magnes i widokówkę. Naprawdę. Znajomi mu
powiedzieli, że nie ma potrzeby, żeby tam kelnerował. Oni mu zrobią reklamę, a
on może sobie mieszkać w Polsce i siedzieć w domu. Będą mu tylko podsyłać klientów.
Mam wrażenie, że chcieli się
go po prostu szybko pozbyć.
Opowiedział o kolejnym
rytuale, który robił właśnie w Lubece. Kobieta poprosiła go o oczyszczenie domu.
Mieszka w nim całe życie, ale od roku coś było bardzo nie tak. Ma małe dziecko,
które ciągle płakało, drzwi jej same trzaskały, światło gasło, takie tam. Wowa
twierdzi, że był świadkiem. Kobieta miała kłopoty ze snem, czuła, że coś nie
gra.
Zaczął chodzić po domu i ciągnęło
go do pokoju z dużym, zabudowanym łóżkiem. Podłoga drewniana i łóżko obudowane
drewnem. Unieruchomione nim, rozumieją Państwo. Zapytał, czy deski
okalające łóżko można jakoś odsunąć. Pani powiedziała, że nie. To jest na stałe,
zawsze było, ona tego nigdy nie ruszała i w ogóle nie rusza się. Wowa się
uparł. Zaczął je odrywać. Pani rozzłoszczona. Wyciągnął zza nich lalkę -
niemowlę w białym ubranku. Na ręce i nodze lalki sznyty zrobione pisakiem. W usta wbity krzyżyk. Obejrzałam zdjęcie, mam nawet. Co prawda nie umiał mi
przesłać, bo coś tam, ale sfotografowałam ekran jego telefonu. Dość upiorny
widok. Jeśli by ktoś chciał, wyślę na mail.
Obstawił lalkę świecami,
rozpruł jej brzuch, do środka włożył zioła i minerały i zaszył. Czuł, że nie
powinna ani chwili być w domu. Powiedziałam, że wg mnie należało jechać na
rozstaje, takie, gdzie nigdy nie bywa i rzecz zakopać. Ja bym tak zrobiła (a
będąc w Kgu zawiozłabym zaraz do Drzewa). Odrzekł, że bał się. Bał się z tym
gdzieś iść, albo jechać, a blisko się tego zrobić nie dało, bo to dom, ale w
mieście, dom w dom przy ulicy. Chciał lalkę spalić, ale klientka nie rozumiała,
że ogień, to oczyszczenie. Widziała w lalce dziecko, także swoje i się bała. W
końcu wyniósł lalkę za próg, byle nie była w domu. Pookadzał, poszeptał,
wyszedł, lalki nie było. Ktoś zabrał.
Już mają Państwo po kokardkę?
A jeszcze nie koniec.
I tak szłam na spotkanie z
mizoginem, więc wzięłam Wowę na Wieżę i poprosiłam, żeby powyczuwał moje nowe
mieszkanko, skoro taki mądry. Już pierwszego wieczoru okadziłam je białą
szałwią, osypałam solą, a teraz będzie remont, malowanie i tak dalej, więc dużo
pozmienia się energetycznie, ale. Chodził, cmokał, wzdychał. Że nie ma jednej
energii, tylko dużo różnych, jakby bałagan energetyczny, zamieszanie. Zgadzam
się z tym. Nikt nigdy nie mieszkał tam na stałe, Wieża wciąż była wynajmowana i
to się czuje.
Ciągnęło go do stolika tv w
rogu. Już opróżnionego przeze mnie, bo przeznaczonego do wywalenia. Sięgnął na
pustą półkę i wziął z niej drewniane pudełko z wieczkiem na zawiasach.
Dwanaście gwiazdek z mosiądzu na wierzchu. Zmieściłaby się jedna talia kart,
albo trochę biżuterii. Położył je przede mną z ledwie skrywanym tryumfem w oku.
Dotknęłam, trzepnęło. Nie strasznie, ale owszem. Wowa przejęty. Wrzucić
natychmiast. Zaniosłam do sklepu, strasznie mu się to nie spodobało. Starczał
nade mną tak, że, żeby się odczepił, natychmiast włożyłam sól do środka i obłożyłam solą z zewnątrz. A przecież musiałam jeszcze obfotografować. No nic, leży sobie i czeka na
kręgi. Skoro tamten wisiorek, który nawet naszą bioenergoterapeutkę
przestraszył, nic mi nie zrobił i spokojnie doczekał wywiezienia do Drzewa, z
pudełkiem poradzę sobie tym bardziej. Nawiasem mówiąc, prezent dla wroga, prawda?
Z ciekawostek ku pamięci,
Wowa twierdzi, że szałwia, czy sól z cynamonem nie zadziałają na Wieży. Zaleca
powiesić na miesiąc obsydian nad drzwiami i przez trzy dni palić czarną świecę,
potem trzy dni białą. Mogę. Nie zaszkodzi, łatwe i wszystko pod ręką, ale najpierw niech
się skończy remont. Wyobrażam sobie miny mirków, gdybym im tam zawiesiła
obsydian nad drzwiami.
Od Wowy, w ramach podziękowania i zapłaty, nie wzięłam kasy za drobiazgi, które sobie wcześniej wybrał. Bo jakaś zaplata za działanie zawsze musi być. Choćby jabłko. Dzięki temu następuje odcięcie energetyczne, zerwanie nici zależności. Może być umycie okien, czy auta. Ważne, żeby coś prawdziwego, nie: "Dziękuję, bardzo miło, że".
Update: A, zapomniałam. Badając Wieżę Wowa powiedział, że kłąb okropności wisi nad tym piętrowym łóżkiem, które stoi w mniejszym pokoju. Że tam się zdarzyło coś niedobrego i żeby go nie zatrzymywać. Na szczęście nie zamierzałam.