Kolonoskopia ze szczegółami

 Następną atrakcją była kolonoskopia. To moja pierwsza, więc wrażeń sporo. Zdecydowałam się na nią, bo lekarz w szpitalu rzekł, że jeżeli ból brzucha nie ustanie, powinnam, szczególnie, że od pięćdziesiątego roku życia i tak jest zalecana. Oraz bo I. o niej marudziła. Żadne z badań, które wykonałam do tej pory, nie wyjaśniło co właściwie i czemu mnie boli, więc no dobra. Co prawda byłam przekonana, że kolonoskopia też niczego nie wykaże, najwyżej znajdą mi jakiś jeden mały polipek i od razu go usuną, ale powiedzą, że nie on zawinił. Niech to jednak będzie, żeby się wszyscy odczepili i nie dziamgali, że coś zaniedbałam, bo po tej akcji ze szpitalem stale ktoś zawraca mi głowę, jak się czuję. Normalnie. Czasem lekko mnie boli, nie mam o czym gadać. Taak, wieem, po prostu się troszczą.

Zapisałam się zatem w InterMedicalu, którego nie znoszę, do lekarza, którego nie lubię, ale to małe miasto i nie ma wielkiego wyboru, a on jest dość profesjonalny, robił mi już gastroskopię. Prywatnie, bo prywatnie, czekałam ponad miesiąc, koszt 600, plus każdy wycięty polip 180. Julia i mąż V.: "To nic nie boli". Matka i Kor: "Żądaj pełnego znieczulenia. Koszmar!". V.: "Nic nie boli. Nie jedz tylko przed badaniem żadnych ziarenek, bo cię lekarz skrzyczy".

Pewnie wykupiłabym pełne znieczulenie, ale Julia strasznie marudziła, że niepotrzebne ryzyko. Trochę też obawiałam się tego, jak bardzo podobało mi się znieczulenie przy gastroskopii. To była moja pierwsza narkoza i nie mogłam potem przestać o niej myśleć. Miałam cudny sen, kiedy mnie wybudzono, odczułam ogromny żal i tęskniłam za tym, żeby tamto wrażenie powtórzyć. Głupio.

Z zakupem eziclenu, straszliwego środka na przeczyszczenie, była kołomyja, bo dostałam receptę bez peselu, daty i adresu i aptekarka zdecydowanie odmówiła sprzedaży. Na szczęście szkoła H. jest blisko przychodni i teraz to jego wysyłam tam ze wszystkimi niedorobionymi sprawami. Eziclen nie jest zbyt smaczny, ale da się przeżyć, tylko że nie można go wypić na raz. Trzeba sączyć przez pół godziny, do godziny nawet, a po czterech godzinach drugą porcję. Czyli, po każdym łyczku kubki smakowe zdążają się odznieczulić, by w pełni radośnie przyjąć ów oszałamiający smak.

I się zaczyna. Zdecydowanie nie jest tak, jak Państwo myślą, że jest to po prostu rozwolnienie. To byłoby za proste, za łatwe. Najpierw próbowałam jeszcze coś robić, prasowałam i co koszulka, to do toalety, ale kichnęłam i, niestety, trzeba było sprzątać. Przesiadłam się więc na kibelek na stałe, ale po godzinie, czy półtorej, moja pupa była strzępem siebie. Nie wiem, czy eziclen jest dla niej żrący, czy to kwasy żołądkowe ze mnie wypływały, w każdym razie strasznie piekło. Nie tylko odbyt, jak przy odparzeniu, każde miejsce na pośladkach, którym spływała ta ciecz. A podcieranie się tylko pogarszało sprawę, bo ileż razy można nawet najdelikatniejszym foxy pocierać te same miejsca. W końcu przeniosłam się pod prysznic. Siadłam, puściłam wodę, żeby mi obmywała co trzeba i tak siedziałam czytając książkę, a to płynęło, płynęło. Około północy byłam tak zmaltretowana, że poszłam spać, choć miałam wielkie obawy, czy nie pobrudzę pościeli. Spałam zaciskając pośladki - interesujące doświadczenie, ileś razy wstawałam, nadszedł świt. 

Rano źle, bo nic już nie wolno wypić, ani łyczka, a tu organizm maksymalnie odwodniony. Pojechałyśmy, położyli mnie, dali głupiego jasia, po którym wszystko się trochę rozmyło, ale bolało normalnie, więc ze trzy razy trochę się wydarłam. Myślę, że następnym razem jednak zaryzykuję narkozę. 

Na ulotce, która dali mi wraz ze zgodą na zabieg, napisano, że nie wolno po nim jeść, ani pić jeszcze przez 4 godziny. Dość fatalne, szczególnie z tym piciem, bo już mi się oczy zapadały. Zapytałam na wszelki wypadek lekarza, czy to tak na serio, a on rzekł, że nie, ktoś tak po prostu napisał i takie kartki rozdają. To brawa. Naprawdę, brawa.

Pojechałyśmy do Venezii Moderno, gdzie zamówiłam szpinakowe smoothie, herbatę, kanapki, ułożyłam się na kanapie i dochodziłam do siebie.

Wycięli mi jeden mały polip (no mówiłam) i wysłali go do badania, wynik za miesiąc. Poza tym nic nie znaleźli. Według mnie, to moja matka tam siedzi i kropka. 

Jeszcze z ciekawostek, to już w dniu badania, po tej całej laksie, coś mnie uwierało w środku, więc wsadziłam sobie w pupę palec i wyciągnęłam dwa ziarenka kminku. Tyle, że ja nie jadam potraw z kminkiem, nie używam go w kuchni, ani nic. Ewentualnie mógłby zaplątać się z jakimś pieczywem, ale kiedy? Najpóźniej może w Izerach, albo już w ogóle nie wiem. Kminku, kim byłeś? Opowiedz mi swoją historię! Ile on tam siedział?! Z tego jednego powodu uznałam eziclen za pozytywne narzędzie Szatana. Naprawdę wypłukał ze mnie niesamowitości.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń