Górzyści
28.05 (sobota) zarządziłam wyjazd do Jakuszyc, skąd wszyscy troje poszliśmy od Chatki Górzystów i z powrotem. Można różnie, albo nawet zygzakami, szczególnie z Osmandem, więc spoko. Wspomniałam, jak to ładowałam na tym szlaku kilogramy kamieni do r-owego plecaka, w związku z czym M. co chwila jakiś mi podsuwał do oceny i deklarował, że też może nosić. Nie ma potrzeby, jeszcze mam zapas, ale nie chciałam mu sprawić przykrości odmową. Może myśli, że mamy z R. romans, czy coś.
Co do aury, głównie nie
padało, tylko było bardzo mokro, a ja po powrocie z Beskidów wcisnęłam górskie buty
w taki zakamar garażu, że znalazłam je dopiero po powrocie z Izerów. Czyli w
Izerach głównie miałam mokre nogi. Btw, rozwalające się adidasy ostatniego dnia
po zejściu ze szlaku pożegnałam w Hejnicach na skwerze przed tym zwariowanym kościołem,
co wiadomo. Ładne miejsce na emeryturę, uważam.
Tyle razu byłam w Chatce, a
nigdy dotąd nie jadłam tam naleśnika. Nie wiedziałam, że chociaż raz się
powinno, że jest słynny. Tym razem imperatyw skłonił mnie do zamówienia ich i
już wiem, o co chodzi. Są dwa rodzaje, na słodko lub wytrawnie. Mój był na
słodko. Biszkoptowy, napchany zmielonym twarogiem zmieszanym z cukrem i
tłuszczem, polany musem jagodowym. Nietypowo, ale drugi raz bym nie wzięła. W Chatce,
jak wie każdy, czyja noga tam postała, rządzą wariaci. Tacy kompletnie walnięci
ludzie, zawsze tak było. Typu, że robią sobie przerwę obiadową i wtedy nie
można niczego zamówić. Nie mogą jeść na zmianę, jak wszyscy na świecie, jest
przerwa i już. Główny wystrój salki jadalnej stanowią książki i przez lata
wisiały tam kartki: "Proszę nie dotykać książek". Teraz się
zliberalizowało, napisane jest tylko: "Proszę nie przestawiać", łoo.
Ponieważ większość turystów koczuje na dworze, składając zamówienie trzeba
podać imię, żeby bufetowy mógł wywołać odbiorcę przez głośnik. Ja poleciłam
wywoływać "Żuczki", bo myślę, że nie każdy na całej polanie musi zaraz
wiedzieć, jak mamy na imię. Pan woła mniej więcej w tym stylu: "Magda, na
obiad! Magda, zostaw tego fejsbuka! Magda, do domu!", albo: "Agnieszka,
naleśnik na ciebie czeka i płacze! Agnieszka co tu nie mieszka, jedzenie!",
albo: "Andrzej, zupa ci stygnie! Ile mam czekać, Andrzej! Andrzej, bo
będziesz miał szlaban!". Takie tam. Wyraźnie się w tym realizuje.
Dosłownie u progu (sic!) parkingu
porządnie lunęło. Minutki zabrakło.