Zaton Holiday Resort Apartments

 W samolocie prócz obsługi może kilka osób leciało w maseczkach, reszta miała je na brodzie, albo wcale. 

W Chorwacji chmury i na polar. Większość osób rozeszła się do prywatnych aut i tak dalej, bo to jednak lot liniowy, nie czarter. Razem z nami busem jechała tylko jedna para, wysiedli na obrzeżach Zadaru przy hotelu, w którym mieli all.

Nas kierowca wywiózł 15 km od miasta do ogromnego ośrodka pomiędzy Zatonem, a Ninem. Wg mnie do Ninu było w sumie bliżej, wziąwszy pod uwagę położenie furtek/bram wjazdowych, no i Nin jest ładny, a Zaton ma nic, więc. Przy meldowaniu pobrano nasze paszporty oświadczając, że będą do odbioru jutro. To dość istotne, ponieważ w ferworze zdarzeń można zapomnieć, że się zostawiło dokumenty i chyba czasem tak bywa, bo przy wymeldowaniu recepcjonista z naciskiem pytał, czy na pewno je mamy. Dostaliśmy opaski i zostało podkreślone, że musimy okazywać je wchodząc na baseny i na śniadania. Hm, wykupiłam ofertę z własnym wyżywieniem i mam na to papier, ale nie wykłócałam się, skoro. 

Pokój nie był jeszcze gotowy, więc snuliśmy się i oglądaliśmy, co tam mają. Bardzo dobre wrażenie, jak na tę cenę i Ch. - potem obejrzałam pokój i uznałam, że jest najsłabszym ogniwem, ale póki co.  Duży zespół basenów, w tym trzy podgrzewane do 24'C, leżaki i parasole płatne (30 kun), kilka restauracji, sklepiki z badziewiem, piekarnia, lodziarnia, supersam, mnóstwo placów zabaw, wypożyczalnia rowerów, amfiteatr, las ze ścieżką zdrowia, część domkowa i część campingowa, jadalnia, kantor, bankomat, kort tenisowy, boisko do koszykówki, plaża z nawiezionym chamskim piaskiem, drewniane platformy do leżenia (40 kun), gazebo (chyba 120). 

Jacyś ludzie chodzili, ale kompleks jest tak ogromny, że jakby ich nie było. W połowie tygodnia dojechało mnóstwo nowych, wielka wycieczka z Polski, sporo Chorwatów i dopiero można było rzec, że coś się dzieje.

Ośrodek nastawiony jest na rodziny z dziećmi i faktycznie sporo było gości z maluchami, które wydzierały się od rana do wieczora, jak to dzieci. W jadalni szukaliśmy najdalszych kątów, bo niekomfortowo się je wśród płaczów, jęków, zawodzenia i walenia łyżką w stół. Jak ja się cieszę, że H. jest już nastolatkiem, jaki to jest piękny komfort! Obserwując, jak jedno rozwrzeszczane dziecko potrafi znokautować całą wielką jadalnię, basen, ośrodkową uliczkę, czy plac zabaw, mogę sobie wyobrazić, że w czasie wakacji Zaton Holiday Resort Apartments jest przedsionkiem piekła. I zdecydowanie nie polecam go osobom samotnym lub bezdzietnym parom. Po prostu by nie wypoczęły.

Dostaliśmy przydział do parterowego domku. Łazienka (jak z PRL, nie jak na zdjęciach w folderze), aneks kuchenny (działał jeden palnik gazowy), szerokie podwójne łóżko, kanapa, stół, krzesła, tv. Na tarasie stół i krzesła, widok na nic - to się zawsze nazywa "widok na ogród". Mały plac zabaw, krzewy, drzewa, inne domki. Miło. Co ciekawe, domek nie miał okien, prócz malutkiego w łazience. Miał drzwi tarasowe zamykane umownie, na zepsutą klamkę, i tylko tamtędy można było wpuścić dzienne światło. Wychodząc zamykaliśmy nie tylko je, ale też umieszczone od zewnętrznej strony okiennice, czy jak to nazwać, drzwice?, ponieważ miały przynajmniej haczyk. W związku z tym nawet w środku dnia trzeba było ciągle włączać światło. Taka specyfika południowców, nie cieszą się słońcem, tylko przed nim chronią. 

Tego dnia nie wychodziliśmy poza ZHRA. Nie miałam siły. Wczesna pobudka, lot, taka se pogoda. Poszliśmy na obiad, połaziliśmy po lesie, odkryliśmy sto dziwnych zakamarów i wystarczy.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń