Przeżywam

Tej wiosny pięćdziesiątka, bez żadnych przedrostków, przyrostków, półwiecze. Nie mam pojęcia, jak to się stało i kiedy, co najpewniej wcale nie jest oryginalne. Karwowski z "Czterdziestolatka" był stary, a ja mam o dziesięć lat więcej od niego? Przecież to nie jest możliwe. 

No i czy ja coś powinnam w ramach tego? Znaczy, nie chodzi mi o zapraszanie rodziny na obchody, czy co tam, tylko czy coś byłoby dobrze uczynić. Póki czas. Podsumować, zweryfikować, podjąć jakieś kroki? Optymistycznie zakładając, pięćdziesiątka stanowi dwie trzecie. Mam jeszcze trochę planów, więc wcześniejsze zakończenie życia nie byłoby mi na rękę, ale nie chciałbym także żyć dłużej. Przymknę oko na drobny poślizg, ale zdecydowanie nie życzę sobie stu lat. Widziałam u babci M., jak to wygląda i dobrze wiem, że nie jest to błogosławieństwo. Ani dla osoby zainteresowanej, ani dla jej bliskich.

Zakładając zatem, że wszystko potoczy się zwykłym trybem, bez niespodziewanych chorób, czy nalotów, została mi ostatnia trzecia plus świadomość, że z każdy rokiem jest gorzej, w sensie słabiej i mniej możliwości. Nie wiem, jak u Państwa, może tak nie macie, u mnie forma fizyczna zdecydowanie spadła w ciągu ostatnich, powiedzmy, trzech lat. Pewnie częściowo ma to związek z życiem w sklepie, ale raczej nie tylko. Po prostu jestem już słabsza. Po przeprowadzce do Kgu leciałam po pracy na fitness, albo chodziłam na długie spacery po plaży, teraz nie. Doczołguję się do mieszkania  i koniec. Trudno. Prawie pogodziłam się z tymi niezwykłymi ograniczeniami, podobnie jak z tym, że nie mogę już nie jeść - jak robiłam wcześniej.

Zatem, czy ja coś, póki co, powinnam? Klientce bym powiedziała, że skoro tak czuje, to żeby się wsłuchała w siebie i bla, bla. 

No nic, w realu wszyscy wznoszą oczy do góry, że przeżywam, więc przynajmniej tutaj sobie o tym napisałam.

Popularne posty z tego bloga

Tak, to ja

Odcinanie

Toruń